Ja dziś tak szybciutko – bo napisać coś wypadałoby, ale jestem z lekka w biegu – i tak do poniedziałku...
Meksykanko – nie jedzą nożem i widelcem, no normalnie chlewik robią.

I nie chodzi o miseczki, po prostu lubią sobie najpierw jedzonko na podłodze umieścić, a dopiero potem spałaszować. Ale im wybaczam, bo pałaszują ładnie, nawet bardzo ładnie, niedługo im normalnie zacznę jedzenie wydzielać

.
Co do oswajania – to nie ma co oswajać, one to bardzo oswojone są, mają diametralnie różne charaktery, ale oba w sumie są bardzo pro ludzkie, towarzyskie, ufne i kontaktowe. (Aż za bardzo jak na mój „koci gust”, no ale ja jestem masochistka i od kotów z „cudownym charakterem” wolę koty z „charakterkiem”

). Co ciekawe, to Rudy wydaje się w tym momencie odważniejszy, tak przynajmniej stwierdził dr Orzeł, u którego byliśmy – przy okazji należy chłopaków pochwalić za zachowanie u weta, one sobie wszystko pozwalają robić, mają pełne zaufanie. No, może Figaro trochę marudzi (czyli wg mnie ”przejawia przebłyski inteligencji.”

Muszę się przyznać, że bardzo bardzo lubię tego kota, takiego kota MOGŁABYM MIEĆ (to to jest ta "persjoza"

?), więc cieszę się, że jest w dwupaku, nic mi głupiego do głowy nie przyjdzie, ufff)...
Co do wrośniętego pazura to wiem, że niestety bolał, to było takie retoryczne pytanie, znaczące tyle co „biedny koteczek”

... Wyglądało to naprawdę kosmicznie – pół cm szerokości pazura tworzyło kółko o średnicy ok 2 – 3 cm. Ponoć „zmasakrowało poduszkę”. Ale też obyło się bez narkozy – Rudy nawet nie drgnął, tylko srebro-pstrykanie mu się nie spodobało. Dostaliśmy lek w aerozolu, taki z apteki... więc nazwy nie pamiętam
Ogólnie będzie mały „problem” ze zdrowiem Figaro, ale na razie nie chcę nic pisać, wstępną diagnozę będzie można postawić w poniedziałek, obiecuję w poniedziałkowy wieczór zdać relację.
Mam zamiar od poniedziałku umieszczać dłuższe „notki” o chłopakach. Jeśli ktoś ich na forum wypatrzy, to będzie miał w jednym miejscu wszystko, co powinien o chłopakach wiedzieć. A wbrew pozorom ludzie szukają kotów na miau, ja się przede wszystkim po to zarejestrowałam, choć zrobiłam to w maju tamtego roku, a Teosia wypatrzyłam pod koniec listopada i przywiozłam do domu dopiero miesiąc później – to warto było tyle czekać

i warto było właśnie tu szukać. Jeśli natomiast potencjalny DS będzie spoza forum, to jako pierwszy warunek adopcji – będzie musiał sobie te moje wypociny przeczytać. Nie ma lekko...
Miały być zdjęcia – ale nie mam.

Mam za to kilkusekundowy filmik, z wtorku bodajże. Są na nim jeszcze nieuczesane ale co nieco widać jak wyglądają i jak się zachowują. Jak znajdę ten kabelek, co to mi zawsze ginie,

to wstawię w nocy.
Aha – testy ujemne, parametry nerkowe i wątrobowe w normie

ale wiem to z rozmowy tel, jestem sirota i wybrałam lab, gdzie nie wysyłają wyników mailem, to sobie muszę po nie pojechać, pewnie zrobię to w poniedziałek, bo i tak wtedy musimy się do weta pofatygować, coby przy okazji odczuć „powetowaną”
(lubię używać tego słowa w tym kontekście
choć mało to sensowne, wiem) stratę, wiadomo
