Dzisiaj przeżyłam coś, co jeszcze mi się w temacie kotów nie przytrafiło.
Wracam do domu, a Duża Miś ma całą pupę upapraną w jakimś śluzie

W lekkim szoku wytarłam ją i zastanawiam się o co chodzi

Kot czuje się świetnie, śluz ma zapach zupełnie nie podobny do niczego, ale nie śmierdzi jakoś strasznie. Na ropomacicze chyba za wcześnie
Myślę sobie, może jej samo przejdzie? Ale niestety śluz nadal się wydzielał, więc kot w transporter i na Białobrzeską. Było po 21, ale powiedziałam o co chodzi i jeszcze nas przyjęli.
Okazało się, że Dużej Misi zapchały gruczoły odbytowe

Pani doktor powiedziała, że jeszcze nie widziała, żeby u 3 miesięcznego kociaka gruczoły były zapchane jak u dorosłego kocura

A ja w ogóle byłam w szoku, bo po raz pierwszy w życiu (na chyba z 50 kotów, które były/są u mnie w domu) nigdy nie widziałam, żeby kotu zapchały się gruczoły odbytowe. Pani doktor zademonstrowała mi jak sobie w razie podobnego przypadku radzić samemu, znaczy wyciskać te gruczoły.
A już się cieszyłam, że Duża Misia jest takim fajnym adopcyjnym kotkiem. Oswoiła się, pozwala się nosić na rękach. mruczy i wita się w drzwiach. A tu taka... kupa...