I jeszcze chwilka wspomnien

Jamniczek był najcudowniejszym Psem...
Kochał cały świat! Wszystkie koty i Ludzi
Jezeli jakiś obcy kot wszedł do ogrodu, Żuk gonił go co sił w tych krótkich łapach...doganiał i...wylizywał mu czoło...
Taki kot ze zdziwienia
tracił wiarę we własne łapy 
Nie był w stanie uciec...
To była taka żuczkowa tradycja

Ludzi tez dopadał, co prawda nie miał żadnych szans wycałowania czoła delikwentowi, ale jak tylko zobaczył gości, zaraz gnał do...domu... I nie po to, żeby skorzystać z drabiny...po prostu wskakiwał na kanapę...zajmując sobie najwygodniejsze miejsce (czytaj
:sam środeczek kanapy) coby siadający go nie zepchnęli...
A gdy ustawiałam talerzyki, jego oczy wypadały z orbit, nieomalże licząc, czy przypadkiem nie zabraknie jednego talerzyka...dla niego!
Był dobrym,mądrym, kochanym Jamnikiem. Nigdy nas nie witał...nie mógł...
wszędzie jezdził z nami Ani jednej chwili nie był sam w domu...Owinął nas sobie w okół najmniejszego pazurka. Zawsze szedł na kompromis, na jego warunkach

nigdy nam nie chorował...dwa razy tylko miał anginę

...
Odszedł pewnej nocy...po cichutku, jak przystało na Prawdziwego Jamnika, byliśmy przy nim...jedyne
wycie jakie się rozchodziło, to
moje
Był z nami prawie szesnascie lat.

Kropcia -
Mądra kocica, chodziła za mną jak piesek...była domatorką...do ogródka tylko w wiadomym celu...kanapy, fotele to były jej ulubione miejsca... Bezkonfliktowa, nie polowała...kochała słoneczko...nie lubiła obcych ludzi...i nie chciała nowego kotka
Pewnego wieczoru,
(mieszkaliśmy jeszcze w bloku) poszłam wyrzucić śmieci, a tam płaczące kocie maleństwo...nie mogłam.. poszłam z wiaderkiem pełnym śmieci, wróciłam z wiaderkiem
pełnym kota 
Niestety, Kropeczka na widok maluszka zaczęła
poszczekiwac 
bo nie było to ani furczenie, ani nie przypominało miaukania...no i oczywiście zaraz nasikała, potem mocno obrażona schowała się do szafy...przesiedziała tam dwa dni, chociaz kotek na drugi dzień pojechał do mojej koleżanki (tez stukniętej na punkcie
zwierzątków)Ona chciała być jedynaczką!
Kiedy zamieszkaliśmy w domu z ogródkiem, dołączył do nas Gapciu, jedyny kot,którego Kropka tolerowała...(
kocica córki dostawała regularnie banki od naszej, jezeli gdzieś stanęła na jej drodze)[/i]...
Po11 latach fajnego życia, Kociczka odeszła...nie wybudziła się z narkozy...

I nie opowiem jak bardzo chciałam mieć znowu Kropkę, Tę Kropkę...natychmiast zaczełam
intenzywne 
poszukiwania!
Ach jak ja wówczas poznałam życie nocne swojego drugiego miasta!
Co wieczor, do póznych godzin nocnych wyrywaliśmy się na wycieczki krajoznawcze po mieście...
Zwiedzaliśmy...wszystkie krzaki...śmietniki...zaplecza restauracji...dworzec i inne przybytki kultury...
One gdzies były...tylko gdzie. Duże, nieuchwytne...
To trwało 2 tygodnie, nawet mąz uwierzył w to, że on tez mocno pragnął tych nocnych wypadów...
Tak trafiłam na forum.
Oba zwierzaczki mają swoje miejsce pochówku...tam gdzie za życia kochały przebywac
