Jest mi wstyd

spanikowałam, a Niki po prostu musiała odespać.
Właśnie bawiłyśmy się, Nikuśka przytula się gruchając, teraz wypatruje na balkonie chrząszczy majowych (jakoś późno w tym roku są i mało).
Często tak jest, że jak się już Wam poskarżę lub pożalę, to wszystko się prostuje. Teraz było podobnie, więc proszę o wybaczenie
Jutro wieczorem, gdy będę miała już wieści od weta, coś napiszę.
Iwonko, mocz nie był badany paskiem. Pisałam, że badania nie były robione w labie weterynaryjnym. Robiła go moja znajoma i była b. zaskoczona małymi gabarytami kocich krwinek, jak również niektórymi wynikami (porównując je oczywiście do parametrów ludzkich).
Z morfologią też był mały problem, bo maszyna zgłupiała widząc taką wartość RBC (a to jest możliwe u kotów, ostatnio tłumaczył mi to wet) i nie mogła wyliczyć kilku pozycji. Maszyna nie ma opcji
animal
U mnie nie ma lecznicy z super wyposażeniem. Można zrobić tylko podstawowe badania.
Musiałabym z kotem jechać do W-wy.
Nie znam się na badaniu moczu, więc się nie wypowiadam, a nie chcę więcej czytać, bo wynajdę w Niki większość chorób

Poczekam do jutra.
Edit: Usg zapewne zrobimy, jak wcześniej uzgadnialiśmy z wetem.