Jestem szczęśliwa do dziesiątej potęgi
Złapaliśmy małą (szylkretka, więc na pewno baba

) w ok. 8 osób, mieszkańców obu bloków + asysta około 20, stojących na balkonach i pilotujących nas z wysoka
Mieszkają tu wspaniali młodzi ludzie, jestem zachwycona sąsiedztwem, właściwie dopiero teraz miałam okazję ich bliżej poznać. Wszyscy przejęci i zaangażowani, coś cudownego, wraca mi wiara w ludzi.
Szalenie martwiliśmy się dzisiaj, bo kicia w zasadzie przez cały dzień nie miauczała, a w jej zwyczaju było wydzierać się okrągłą dobę. Ruszyliśmy więc na poszukiwania, nie czekając na klatkę-łapkę z obawy, że może być za późno, przetrząsnęliśmy każdy kąt i ostatecznie znaleźliśmy maleństwo wciśnięte między płot z listew a tylną ścianę blaszaka. Jedną listwę wyrwaliśmy

i zablokowawszy nią drogę ucieczki z jednej strony, wypłoszyliśmy malucha wprost do nadstawionego podbieraka do ryb
Kitka od razu powędrowała do DS - jedna z babeczek uczestniczących w akcji i patrolujących ze mną teren od kilku dni wzięła ją do siebie, więc to kolejna wspaniała nowina.

Maleństwo ma świerzba i drobny stan zapalny spojówek, ale poza tym wydaje się zdrowa, nic jej nie cieknie, nie kapie ani nie ropieje.
Zdjęcia są komórką i w fatalnym świetle, na dodatek mała wygląda tu jak sześciokilowy potwór, a to tak naprawdę maleństwo, które zmieściło mi się w dłoni, nie ma więcej niż 2 miesiące

(Oczka ma czyste, na zdjęciu wyglądają jak ciężko zaropiałe, ale taki już chyba urok kretek)

