rudy kociak pisze:Miraclle pisze:Fajna gromadka

gdzie ten chłopak ? Bidulek nie dość że w domu rodzynek to jeszcze na koniec go pokazują, co za skandal

A może jest tak wartościowy i gospodyni wątku boi się,żeby forumowe ciotki nie rzuciły się na jednego faceta

Zgadły Ciocie!!! Rodzynek jak się patrzy!!!
No i przyszła kolej na ONEGO!
O to Kacper-Gapciu.
Jego ulubiona pozycja

Zdjęcie z okresu
"ratowania kociego życia"
Kacper-Gapciu
terażniejszy




Jest z nami od lutego 2002 roku, sam sobie wybrał nasz dom...Przytargał się resztkami sił...był w bardzo złym stanie...siedział za płotem i płakał

a ja myślałam, że to jakiś
kocurek-zalotnik przyszedł do naszej kochanej (
poprzedniej) Kropci...W koncu wylazłam z domu...poszłam i zobaczyłam...wyglądał jak czarna, zużyta szmata do podłogi...Nie wiedziałam jak go
wyciągnąć zza płota. Tak mi się żal zrobiło... więc wpadłam na szatanski pomysł...zwabiłam go jedzeniem, gdy oparł się o siatkę wówczas włozyłam rękę przez oczko siatki i złapałam go pod brzuszek. Powiedziałam, że pójdzie do domku jak będzie cierpliwy...
Oj, był bardzo cierpliwy, prawie przestał oddychać...zamarł, jakby wiedział, że to jego jedyna a może i ostatnia szansa na normalne życie, a ja wkładałam na przemian ręce w oczka coraz wyżej, podając sobie z ręki do ręki kota...i tez drżałam, żeby mi nie wypadł z dłoni...
Tak dotarłam do góry i wtedy mogłam go już wtargać górą na swoją stronę ogrodu...W celu wyjaśnienia

kot był za siatką na sąsiedniej działce, gdzie było masę desek, i innych szpargałów i nie można było go w inny sposób z tamtąd zabrać... Gdy go przytuliłam zobaczyłam jeden wielki
obraz nędzy i rozpaczy [/i]
Zamiast sierści jeden gruby na 4 cm filc, chudy jak lizak na patyku

chodził na przykurczonych łapach...miał wrośnięte pazury (
wet.pod narkozą usuwał je z poduszeczek), oczy zaropiałe, ale widać było w nich chęć życia...skórę miał wysuszoną, nie można było wbić weflona, pękała jak pergamin...miał pocharatany ogon w który już zaczynał gnić i przetrącone bioderko...zagłodzony...jednym słowem JEDNA WIELKA KUPA NIESZCZĘŚCIA
Mamy super weta...jak zobaczył to nieszczęście najpierw głośno wyraził swoją opinię pod adresem ludzi, którzy pozwolili mu na taką egzystencję...przyznam szczerze, że niektóre "
brzydkie wyrazy" słyszałam po raz pierwszy, a ja tez potrafię zakląć
No i wziął się chłop do roboty...Stawał na głowie, ale uratował...nawet OGON, który wcześniej sugerował usunąć.
Powrót do zdrowia trwał ok.7 m-cy...Ten"
nieprzyjemny" opis stanu zdrowia Kacperka to tylko skrót.. Dzisiaj jest
(dla nas) najpiękniejszym Kotem Na Świecie!