nie wolno się za szybko cieszyć: i z Tosi i z Tolka od późnego wieczora znowu się leje śmierdzące i rzadkie cós
Tolek nic nie chce jeść sam, dobrze że jakoś połyka to, co wciskamy strzykawką, dla odmiany Tosia coś tam podjada z miseczki (choć jest tego niewiele), ale strzykawkowego Conva usilnie stara się wypluć
W dodatku każda kroplówka, zastrzyk czy chociażby karmienie to jeden wielki krzyk, wyrywanie się i histeria, jakby kota obdzierano ze skóry -no cóż nikt nie mówił że będzie łatwo,
ale żeby choć troszkę łatwiej.....Oboje większość czasu śpią i tylko bura Tysia ma energię i ochotę do zabawy, no i na szczęście wciąż ma apetyt -modlę się żeby tak już zostało.
Wojtuś na szczęście wciąż dobrze, wrócił już do swojej przedchorobowej wagi, a nawet ją przekroczył: dzisiejsze ważenie to 960g
Maluch biega, bawi się, tuli do ludzia i pochłania to co dostanie w miseczce (chłopczyk dostaje poza suchym jeszcze ciągle mięsko z tacek, więc reszta stada patrzy na niego z zawiścią i koniecznie próbuje ukraść choć kawałeczek z miski wybrańca

)
Karolinka wciąż dyszy i sapie, ale humor, apetyt i energia dopisują

Lola i Lala rozbawione, przytulaste i zadowolone z życia
Pooperacyjny brzuszek Loli wygląda już idealnie.
Dziewczyny to straszne urwisy: tylko patrzą gdzie można się wcisnąć i skąd coś podkraść i wynieść do swojej kryjówki

-ich przyszły opiekun będzie miał z nich naprawdę dużo radości
Tofik i Irysek wciąż razem, Irys wtula się w brata i szuka jego bliskości lub szaleją obaj na półkach pod sufitem (głownie wtedy, gdy w nocy muszę dać chorowitkom kroplówki albo robić coś, co wymaga nieco spokoju

) jak dwa ponadtrzykilogramowe tornada
Bemutka daje mi się już pogłaskać (choć od innych jeszcze wciąż ucieka), śpi w łóżku przytulona do kotów i do nas, ale i tak jej największą miłością jest Napoleon -przy nim czuje się bezpieczna i szczęśliwa.
Jak tylko może, układa się blisko naszego wielorybka i usypia mrucząc
Junior vel Syczek to miziak, który
"chciałbym i się boję", ale jak już się zdecyduje na przytulanki, to nie daje mi przestać

Bursztyn wciąż w pokoju syna, spokojny, szczęśliwy kocurek, który ubóstwia towarzystwo ludzia, w którego można się wtulić i domagać pieszczot.
Bezproblemowo je, kuwetkuje, śpi w łóżku i ogólnie demonstruje, że jest 100% domowym kotem/pieszczochem
Nasi rezydenci wydają się zdrowi, może nie do końca szczęśliwi że pańcia nie ma dla nich czasu, ale idą wtedy do innych dużych domowników i od nich domagają się zainteresowania
Rysieńka jak tylko ma okazję, ładuje mi się na ręce i tak wtulona każe się nosić i miziać, do czasu aż coś ją zainteresuje, wtedy po prostu zeskakuje i już jej nie ma, nawet
"dziękuję" nie powie
Choroba futer pokrzyżował mi nieco plany i na ogłoszenia nie miałam czasu, ale w tym tygodniu muszę już go znaleźć i futrzaste ogłosić, może znajdą się domy choć dla tych bardziej bezproblemowych.