Dziki w studni- czyli nietypowa historia z happy endem

O wszystkich stworzeniach poza kotami

Moderator: Moderatorzy

Post » Sob cze 09, 2012 20:40 Dziki w studni- czyli nietypowa historia z happy endem

Kilka dni temu mój TŻ został wezwany do nietypowej sytuacji. Budujący drogę rowerową przy lesie robotnicy, zostawili niezabezpieczoną 2,5 metrową studnię, by odprowadzała wodę z drogi podczas deszczu (sic!). Studnia ta była elegancko ukryta w trawce. Droga rowerowa została utworzona około miesiąc temu. Jakaś zaniepokojona dziwnymi odgłosami rowerzystka, dochodzącymi jakby się mogło wydawać z trawy, zatrzymała się, zajrzała w trawę a tam ukazał się jej oczom następujący widok

Obrazek

Najprawdopodobniej locha wpadła do studni a za nią jej siedem maluchów :?
Z taką sytuacją żaden z przybyłych leśników, w tym mój TŻ, jeszcze się nie spotkał, na miejsce została wezwana straż leśna oraz straż łowiecka a także weterynarz, oczywiście jedyny weterynarz w rejonie dysponujący bronią do usypiania zwierząt dzikich, wyjechał na długoweekendowe wakacje, więc uśpienie lochy strzałem było niemożliwe. Trzy godziny trwała próba uśpienia lochy :| W końcu się udało (oszczędzę szczegółów, bo niestety było to dość brutalne) i rozpoczęła się akcja wydobywania maluchów a na końcu śpiącej lochy, ogólnie cała akcja trwała od 9 do 16, a wszystko przez głupotę ludzi, którzy nie zabezpieczyli studzienki, zabrakło wyobraźni...Gdy wszystkie dziki zostały wyciągnięte okazało się, że pod nimi jest jeszcze jeden rozkładający się dorosły dzik, który wpadł tam wcześniej i nie wiadomo jak długo umierał tam z głodu, on nie miał tyle szczęścia, nikt go nie usłyszał :evil:
Brak słów na ludzką głupotę.

moorland

 
Posty: 1422
Od: Pon cze 22, 2009 12:26
Lokalizacja: Poznań

Post » Sob cze 09, 2012 21:20 Re: Dziki w studni- czyli nietypowa historia z happy endem

jej... biedaki takie wychudzone... Locha uśpiona na amen czy tylko na czas akcji? Bo nie wiem jak to bywa...

joszko89

 
Posty: 3823
Od: Nie paź 09, 2011 14:13
Lokalizacja: Opole

Post » Sob cze 09, 2012 21:22 Re: Dziki w studni- czyli nietypowa historia z happy endem

8O O rany...
Mały kociak szuka lokum na parę dni.

kotx2

 
Posty: 18414
Od: Wto sty 25, 2011 16:23
Lokalizacja: Zabrze

Post » Sob cze 09, 2012 21:40 Re: Dziki w studni- czyli nietypowa historia z happy endem

Tylko na czas akcji :wink: nie wolno usypiać na amen lochy z młodymi, bo kto by się maluszkami zajął, one tam chyba nie były aż tak długo, bo 2 dni wcześniej padało więc pewnie byłyby potopione, tylko wszyscy się bali, że locha po upadku z ponad 2 metrów będzie tak mocno połamana, że będzie do uśpienia, ale weterynarz, na tyle co udało mu się ją zbadać zanim się zaczęła przebudzać, stwierdził, że nie ma złamań kończyn, oby nie miała jakiś obrażeń wewnętrznych, bo jak potem zdechnie to młode nie przeżyją chyba w tym wieku. Mam nadzieje, że w ogóle się znalazły, bo młode oczywiście się rozbiegły zanim locha się obudziła i poszła chwiejnym krokiem za nimi. Ogólnie dopiero zareagowała na 4 zastrzyk usypiający i wet powiedział, że teraz to spokojnie 40 minut będzie spała a po 10 się zaczęła wybudzać i trzeba było uciekać :)

moorland

 
Posty: 1422
Od: Pon cze 22, 2009 12:26
Lokalizacja: Poznań

Post » Sob cze 09, 2012 21:56 Re: Dziki w studni- czyli nietypowa historia z happy endem

ach takie coś! Dobrze, że tylko na czas akcji. Mam nadzieję, że małe się znalazły wszystkie u mamusi. Takie coś no... Swoją drogą ja tam lubię dziczki, te małe to w ogóle pięknie się prezentują.

joszko89

 
Posty: 3823
Od: Nie paź 09, 2011 14:13
Lokalizacja: Opole

Post » Śro cze 13, 2012 1:31 Re: Dziki w studni- czyli nietypowa historia z happy endem

Dobrze że je wyciągnęliście :D
Ja z dzikami mało miałam do czynienia, chociaż w ciągu dwóch lat dwukrotnie (niestety tylko motoryzacyjnie)
Pierwszy raz właśnie dwa lata temu, jak wracaliśmy z siostrą i szwagrem z Chorwacji, wiadomo, droga długa, nic się nie działo, już jesteśmy w Polsce, już niedaleko prawie domu (Zielonogórskie) taki dość wąski asfalt przez las. Ja siedziałam z tyłu (wiadomo bez pasów 8) ) i nagle, głowa moja, nie wiadomo jakim sposobem znalazła się prawie za przednimi siedzeniami 8O tak siostra zahamowała. Okazało się, że całe stadko właśnie dzików przemykało przez jezdnię, locha z małymi prawie już przeszła, ale biegł w naszą stronę, jeszcze kawałek za nimi, samiec. Mało brakowało, a uderzył by w koło z boku, nie pamiętam dobrze jak to było, ale chyba zawrócił i uciekł w drugą stronę niż reszta. Całe szczęście, że moja siostra jest bystra i ma refleks.
Drugi raz, to teraz na wiosnę, jechaliśmy PKS-em. Droga tym razem biegła bardziej przez pola i miedze najwyżej, lasy też, ale nie przy samej drodze, za to droga, taka, hym, asfalt po jednej stronie, a z drugiej ubite ha, ha - bardzo mało uczęszczana (mija się nią takie biedne wioski, bez dofinansowania z unii), był półmrok już, w sumie, (to jeszcze chyba zima była, jak przed szóstą ciemno). I tak jak poprzednio, hamowanie - ale lekkie tym razem :) I tak staliśmy sobie na drodze grzecznie, i czekaliśmy, aż stadko przebiegnie drogę do ostatniego warchlaka (tak mi się wydawało, że małe też były) i autobus ruszył, i pojechaliśmy, i wszystko to wydawało się nieco surrealistyczne he, he Taki autobus w pustce przydrożnej, przepuszczający dzikie zwierzęta, które maja pierwszeństwo :mrgreen:
Obrazek

Agandera

 
Posty: 70
Od: Pt cze 01, 2012 22:17




Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 2 gości