To już oficjalne - PRECZ Z EURO! PRECZ Z PRECZEM!
Żeby nie było, że nie wiem, o czym piszę - mieszkam dość blisko śródmiejskiej Strefy Kibica. Nie bardzo blisko, ale dość, ze 2 przecznice w linii prostej. Okna na szczęście, w drugą stronę, ale niewiele to pomaga. No i było - wymarłe miasto od 15.00 nawet mi się podobało. Latający mechaniczny trzmiel był fajny, rundy robią gdzieś nade mną

. Odgłosy meczu i kibiców w kakofonii (echa strefy plus pierdylion telewizorów na cały regulator) trochę mniej, ale dobra, pograją i skończą.
Gdzie tam. Nie wiem, kto wygrał, ale świętowano do póóóóźnej nocy, okrzyki, klaksony, wuwuzele, klaskanie nad ranem do rytmu z wykrzykiwaniem czyjegoś nazwiska

... okna otwarte, bo gorąco. Póki były hałasy, koty miotały się przy co głośniejszych

. Jak ucichły, postanowiły odreagować. Na całego

. Ganianie, wrzaski, piski, mordowanie. O 4.00 nad ranem, ludzie śpią. Raz, drugi, pogoniłam. Za trzecim razem CDT zamknęłam w kuchni. Pomogło

- młodzież tłukła się z Burillą w pokoju a Zidane szarpał klamkę. Dziś sobota, to jeszcze przysnęłam - ale i tak jestem nietomna
Nie to, że źle życzę - ale mam nadzieję, że na następny mecz będzie deszcz i 8 stopni

. I da się zamknąć okna.