Wróciliśmy z lecznicy. Kochany TŻ pojechał ze mna "na ochotnika" i bardzo dobrze, bo Mysza miała pobieraną krew, a żył prawie już nie ma i ja nerwowo nie wytrzymałam, TŻ wysłał mnie na papierosa, a sam dzielnie trzymał Myszona, potem na kroplówce też. Poza tym ona na mnie źle reaguje, teraz TŻ jest "lepszy"
Morfologia była od razu, wyszedł ostry stan zapalny, leukocytów więcej niż miesiąc temu... Zmieniamy antybiotyk na baytril, siedem zastrzyków

nawet dziewczyna, która robiła kroplówke Myszy powiedziała, że już nie bardzo jest w co kłuć

Nie ma się co dziwić, od ponad trzech tygodni Mysza jest kłuta codziennie, czasem nawet trzy razy (zastrzyki podskórne, domięśniowe, kroplówki)...
Jutro reszta wyników, sprawdzamy trzustkę, wątrobę, nerki. I ciągle gdzieś w tle jest podejrzenie FIPa, więc możliwe, że Myszę czeka punkcja albo kolejne usg. Po wynikach będzie decyzja czy dawać Myszy panzytrat (okazuje się, że w przewlekłych zapaleniach trzustki może jednak zaszkodzić). No i trzeba będzie dobrać jakieś leki przeciwbólowe, w miarę możliwości nie zastrzyki. A jeszcze ciągle zastanawiam się nad robalami, może lambliami... Ech
Z dobrych wiadomości - po powrocie z lecznicy Mysza łaziła po mieszkaniu, kilka razy podchodziła do misek i jadła, naprawdę sporo (jak na nią). I zrobiła duże siku
