Jesteśmy, jesteśmy, tylko że troszkę ciepło było.
Wiem, że Hipcia ma dwa cuda syberyjskie, a Gacusiowa makolągwę
Ale ja to wiem z doniesień, nie z forum, o, otworzyłam laptopa chyba po tygodniu...Czas wracać na forumowe włości, lato!
Ostatni post tutaj to wierszyk MaryLux, oczywiście jak zwykle dziękujemy, i może zostanę właśnie miedzy strofami, bo kilka refleksji mi się nasunęło takich letnich, upalnych i ogrodowych.
W pierwszej zwrotce jest o ptakach. Kopciuszki moje nie wróciły do gniazd. I bardzo dobrze
Natomiast w ogrodzie, gdzie kiedyś mieszkała Suka Buuu... bazuje sroka upierdliwa. Gdy słyszę, że się drze, a drze się bardzo głośno, znaczy to jedno. Na ścieżce u mnie leży MićMić i na nią patrzy. Albo tylko leży. I się zaczyna

Sroka wrzeszczy, a Mić się wywraca kołami do góry. Czasem coś zamruczy do sroki, albo machnie ogonem. Sroka jeszcze głośniej. Ona tam, na drzewie codziennie na niego czeka i zaczynają zabawę. Ale tylko przed południem, potem Mić nie leży.
Jest bardzo dużo jaskółek, jak w żadnym roku. A, i w okolicach sklepu osiedlowego widziano kaczkę krzyżówkę z całym sznureczkiem
taśtasiątek. Szła z tym majdanem w moją stronę

Wczoraj. Nikto se ne je doma!
Jeżeli chodzi o piwnicę, to moje koty nie wchodzą, a durne jakieś, bo tam chłodek cudny i można było przetrwać upały. A one nie, do ogrodu i już!
Teraz jeże. Są w drugiej zwrotce. Jeży w tym roku brak

Chodzimy, szukamy, świecimy...Nie ma. Dlaczego?
A zeszłego lata miałam całe rodzinki w ogrodzie. Poszły sobie? Dlaczego?
Ale wczoraj widziałam , to znaczy widziałyśmy z Czitusią, jednego, ale już za naszą furtka wewnętrzną. Jaki śmieszny!
Pierwszy raz widziałam jeża w galopie. Biegł szybko, szybko, na takich śmiesznych wysokich nóżkach
Zawsze widziałam jeże czarne kulki, a nóżek prawie wcale nie było widać. A ten był jakby na szczudłach

I brzusio jaśniejszy było widać, taki budyniowy. I galoty!
A na końcu jest o orzechach. Będą! To młode drzewo, zasadzony prawie patyk orzecha włoskiego trzy lata temu. I wyrosło wieeelkie drzewo. Takie już do wspinania się, czy ja wiem, może cztery metry....W zeszłym roku były pierwsze piękne cztery orzechy.
Patrzyłam jak rosną i dojrzewają. Miałam wielkie plany, co z nimi zrobić. Ach, jak ja je doglądałam! Zerwać, nie zerwać. Spadną, nie spadną. Codziennie budziły we mnie podziw i zachwyt. Takie moje, wyczekane. I któregoś dnia, a miał być już to TEN DZIEŃ, poszłam po moje orzechy. A orzechów nie ma

Ani jednego
Wiewiórka? Sroki? Ktoś mnie okradł i już.
W tym roku mam 26 orzechów! Rosną i pachną. Pięknie pachną.
Nie ma też kun. Nie było motyli, ani chrabąszczy. Ani żabek, takich malutkich. I nie ma prawie wcale ślimaków. Tych kluskowatych, paskudnych też

Co się dzieje w przyrodzie?
Ojej, miało być o kotach.
Będzie jutro
