Żuniek stawił się na śniadanie.Podjadł troszkę galaretki z Felixa. Smutny się wydaje dzisiaj. Nic z niego nie leci i to tak okropnie martwi. Czekanie na koopala zajmuje nam cały czas i myśli.
Nie mogę oprzeć się łzom jak go tulę i całuję.Głupim i smutnym myślom.Aż jestem zła na siebie za nie.Wczoraj masowałam mu brzuniek to otoczył rękę łapkami, mruczał i wtulał się. Oddawał całuski.Brzuszek cały czas jest twardy

A w kuwecie pustki.
Dulczą rano tradycyjnie pod Figurką i tylko jedna myśl kołacze w głowie.Dwie myśli.Bo jeszcze jest znana mi i bliska dziewunia, której jak Żukowi, natura nie poskąpiła w swej łasce zdrowia. O jej zdrowie też proszę. Myśląc o Żuniu proszę pomyślcie i o niej.
Jakiś drań raczył zahaftować znów dywan.Fantazyjnie z łóżka.

Bo na kocu są resztki świadczące o niecnym działaniu.
Idę ogarniać mieszkanie. Wszelkie płynne ślady działalności należy wytropić i zneutralizować.Miałam jeszcze sie położyć ale...
Pikuś (chyba) ma brzydkie kuwetkowe wpadki. Też powód do zmartwień. On nie może dojść do wagi po ostatniej chorobie. Boję sie o niego również.W weekend są nasi weci będziemy radzić.
Iwonko, nie same szkieletory pokazały się tobie.A Karmelek?
My również bardzo za wizytę dziękujemy. Czas popłynął szybko,za szybko.
Cieszę się,że widziałaś Żuka w dobrej kondycji. Poznałaś go takim jakim jest na prawdę.
Dzięki Zuza za piękny, radosny widoczek i ciepłe słowa.