Uuuuf
Odpuszczamy Żubrowi te skomplikowanne badania. Maria mu darowała

Zakładamy na razie, że Żuber ma serce jak dzwon.
A Zuber dziś dostał obróżkę feromonową... Jakoś to cholerstwo strasznie się sypie (tzn. obróżka a nie Żuber) a Żuber nie protestuje i nie próbuje zerwać tego chomąta. Oprócz obróżki Renifer zakupił jakąś kocią literaturę, zaciągnął toto do nory, ale że wrócił padnięty to raczej niewiele pogłębił swoją wiedzę

bo szybciutko odpłynął.
Żuber dziś dwa razy się zezłościł na mnie ale w sposób raczej żałosny uwzględniając poprzedni taniec z szablami. To nie była panika tylko brak zgody... i tenże skierowany do mnie bezpośrednio...
bo atak, agresji i paniki... to sytuacja znacznie groźniejsza... ale jakby to powiedzieć, nie personalna... dlatego biorę to pod uwagę, że ona MNIE jeszcze może zaatakować podobnie jak każdą inną osobę, bo w agresji przeniesionej chodzi wszak o pozbycie się przyczyny frustracji, strachu... etc... ale w sposób "durnowaty" czyli dla nas pozornie nielogiczny...
Ale na razie nie mam co się wymądrzać, bo dziś nic takiego się nie stało.
Sprawdzaliśmy też, czy Żubr jest melomanem. Podobno koty lubią muzykę klasyczną a z instrumentów najbardziej fortepian i harfę... no ludzie tak mówią.
Już pisałam, że Maurycy był wiernym słuchaczem i przez dwa lata jak mieszkała z nami koleżanka akordeonistka dzielnie z nią ćwiczył w pokoju. Demonstracyjnie wychodził tylko jak zaczynała grać Wołkowa (a to straszna "współczecha). Koleżanka pytała: "Co, Wołkow nie?"
"Miau" - odpowiadał z godnością Maurycy.
Mućka muzykę nosem wciąga, czyli nie ma na nią czasu, Mila Czołgista żyje w swoim świecie...
a Żuber... chyba nie przepada za akordeonem... co widać na załączonym obrazku
