Jana pisze:Uważam, że osoby zaangażowane w tę sprawę (np. z Jokota) mogłyby się wypowiedzieć na tym wątku. I na takie wyjaśnienie czekam (myślę, że nie tylko ja).
Historia Sary dotyczy wyłącznie *aniki* i lecznicy. *anika* jest osobą pełnoletnią, dostała dokumentację medyczną, zna wszystkie szczegóły i do jej decyzji należy czy komukolwiek o tym napisze/opowie czy nie. Nikt z Fundacji JOKOT nie był w lecznicy podczas tego zdarzenia i nikt nie jest upoważniony by się w tej sprawie wypowiadać.
natomiast mogę opisać własne doświadczenia z oddawaniem krwi na surowicę - moje prywatne koty były wielokrotnie dawcami krwi.
1. Oddanie krwi na pojedynczą porcję surowicy jest porównywalne z oddaniem krwi do badań, wiąże się w zasadzie wyłącznie ze stresem związanym z manipulacjami przy kocie. Nie ma tu potrzeby premedykacji, a ryzyko jest znikome.
2. Oddanie krwi na większą liczbę porcji surowicy zazwyczaj wiąże się z koniecznością premedykacji. Np. moje koty prawie zawsze oddają krew w znieczuleniu ogólnym. Ryzyko jest tu takie, jak przy każdej narkozie, dodatkowo kot jest osłabiany przez samo pobranie krwi. Dlatego ważne jest wybieranie zdrowych, dużych dawców, a po zabiegu każdy kot jest wzmacniany kroplówkami i pozostaje kilka godzin na obserwacji. U moich kotów nigdy nie wystąpiły żadne komplikacje, choć niektóre oddawały krew wielokrotnie.
3. Surowica podana w odpowiednim momencie ma duże szanse uratować życie chorych kotów. Dlatego moje koty były i będą dawcami krwi.