Kochani, jeszcze nigdy nie byłam w takiej sytuacji, zawsze mogłam wziąć za kota i jego los pełną odpowiedzialność. Nie chcę polemizować z Felineusem, ja niestety miałam ogromną nieprzyjemność rozmawiać z tą "panią" i to nie pierwszy raz - moje wrażenia były jak najgorsze i nie dałabym jej nawet pluszaka. Olek z pewnością nigdy nie był jej, co do tego nie było cienia wątpliwości. Wielki niesmak.
Jest mi szalenie przykro, bo też miałam u siebie trudne koty, Azazela, który przez cały pobyt u mnie nie opanował do końca kuwety, ślepego Hrabiego z białaczką i chłoniakiem, Lolusia po ciężkich operacjach. To były moje skarby, których nigdy nie przerzucałabym po domach tymczasowych.
Niestety, nie mogę wziąć Olka, bo nie mam możliwości odizolowania go - Bogusia oprócz mieszkania ma dużą, jasną i suchą piwnicę, gdzie Olek miał być ulokowany, do mieszkania miał trafić jedynie na wybudzenie po narkozie... Ale trudno, Bogusia nie chce z jakiegoś powodu dłużej zajmować się Olkiem i nic na to nie poradzę. Dobrze, że przechowała go i zaopiekowała się nim przez tych parę dni, oczywiście za wsparciem finansowym i rzeczowym.
Gdy miałam u siebie Hrabiego, sytuacja była inna - nie miałam Białego Misia, który jest potężnym i dominującym kocurem, skłonnym do bójek. Hrabia był niewidomy - trzymał się "swojej" części mieszkania, dwa razy dziennie chodził do kuwety, a tak przeważnie rezydował na fotelu lub wersalce, ewentualnie na balkonie. Unikał innych mieszkańców, zaprzyjaźnił się z Lolkiem, Tolą i Malwinką. Dziś Lolek - który zachwycał mnie cudownym darem integrowania kotów - mieszka w Krakowie. Biały Miś charakterologicznie jest jego przeciwieństwem - to bandzior i zakapior, podobnie jak Benio. Oluś mógłby stać się obiektem agresji, a ja nie byłabym w stanie temu zapobiec.
Nie mam w mieszkaniu miejsca na klatkę. Pęka mi serce. Dosłownie. Od rana nie mogę sobie poradzić z arytmią
A jestem w pracy, muszę wypełniać swoje obowiązki.
Bardzo chciałabym żeby Oluś żył, to cudny mądry kot, który nie zasłużył sobie na taki los i na traktowanie go jak - sama nie wiem czego - bo na pewno nie kogo, brak mi słów...
Chciałam zamknięcia wątku, bo "użytkownik" Lisabeth nie ma nic do powiedzenia w sprawie tego kota. Nawet nie wie, gdzie i jak on skończy. Nie może o tym decydować i zabierać głosu.
Ale widzę, że ludzie się tu wypowiadają, więc nie wiem - zadecydujcie sami.
