Tytuł wątku nieco się zmienił

, bo mojemu kociaczkowi nieco już lepiej. Nie jest to może stan idealny, ale postępy są znaczne. Ze wszystkich specyfików leczniczych została tylko karma weterynaryjna, a i ta za krótki czas zostanie zastąpiona "normalną"

. Dalej sądzę, że to raczej sprawa alergii pokarmowej, ponieważ podawane liczne leki nie przyniosły porządanego efektu. Skoro nie działają, to po co je podawać. Takie moje prostackie rozumowanie, ale jak widać skuteczne. Są max 3 kupalki na dobę

, jeden po drugim i wcale nie przypominają krowich placków, no nazwę je dostatecznymi - do przyjęcia. Luneczka przez ten okres kiedy jest ze mną ( 2 miesiące)przybrała prawie kilogram

, więc z pewnością nie ma problemów z wchłanianiem pokarmu. Ma 9,5 miesiąca i waży 3 kg. Po mału prostuję zaniedbania poprzedniego właściciela i kicia jest już zaszczepiona. To chyba jej pierwsze szczepienie, książeczka w tej części była pusta.
Tutaj poproszę o poradę Was mili, bo weci robią mi wodę z mózgu. Pierwszy stwierdził, że za miesiąc trzeba powtórzyć szczepienie, a drugi że nie ma takiej potrzeby i kolejne dopiero za rok. Niby dwukrotnie powinno zaszczepić się małe kociątko, a skoro ona już jest dosyć duża, to przecież jakąś odporność już posiada. Co robić ? Wspomnę jedynie, że wizyta w gabinecie weta jest dla kici bardzo stresująca.
Drugie pytanie dotyczy sterylki. Pierwsza opcja jest taka, że najszybciej jak się da, aby uniknąć np. ropomacicze.
Luneczka raczej rujki jeszcze nie miała, bo ponoć przeoczyć tego się nie da. Kolejna opcja mówi o przeczekaniu pierwszej rui, a nalepiej zrobić to w okresie dużo późniejszym (2-3 lata).
Obie wersje pochodzą od weterynarzy i nie bardzo wiem już, co jest właściwe

.