» Sob cze 02, 2012 10:07
Re: ADOPCJA - jak ją przeprowadzić, by nie żałować?
Adopcja kotka przebiegła szybciej, niż przewidywałam. Spotkałam się z nowymi właścicielami w wyznaczonym miejscu - w sklepie zoologicznym. Poznałam ich, kiedy byli w trakcie kupowania ekwipunku dla kota. Powiedziałam, że jeszcze nie mam kota, że chciałam ich najpierw poznać, że chciałabym zobaczyć ich mieszkanie. Poprosili mnie o pomoc w wybraniu transportera dla kota. Od razu zaznaczyli, że biorą kota na całe życie, i nawet jeśli wyjadą, to wezmą zwierzaki ze sobą. Powiedzieli również, że nie zamierzają mieć dzieci. Chcieli zaopiekować się kotkiem przez weekend, kiedy nie pracują, oswoić go ze sobą przez te dwa dni. Zgodziłam się zatem wrócić do domu z kupionym przez nich transporterkiem i przywieźć im kota jeszcze tego samego dnia. Wzbudzili moje zaufanie, bardzo sympatyczni, skromni, cierpliwi, oddani. Zaprosili mnie do swojego mieszkania, gdzie ujrzałam mnóstwo akcesoriów dla kotów, włączając w to piętrowe domki, legowiska, drapaki i nawet zabawki. Nowi właściciele wypytali o historię wizyt u weterynarza, pokazałam im wszystko w książeczce zdrowia. Byłam zachwycona widząc, jak wiele uczuć okazują zwierzętom, jak biorą je na ręce i całują. Jeszcze nigdy nie widziałam mężczyzny, który tak czule opiekowałby się kotem. Zostawiłam im swoje dane kontaktowe, zaraz skontaktowali się ze mną za pośrednictwem facebooka. Zaproponowali mi, bym w przyszły weekend, pod ich nieobecność, odwiedziła koty. Byli gotowi mi nawet za to zapłacić (!), ale napisałam, że pomagam zwierzętom bezinteresownie. Obiecali ponadto stały kontakt, wysyłanie zdjęć i informacji. Ja obiecałam pomoc, doradzanie w problemach z kotami. Byli zachwyceni nowym kotkiem, cieszyli się że mają rodzinę w komplecie, brata i siostrę. Ich kotka jest wysterylizowana, jest mniej więcej w wieku naszego kocurka. Jest śliczną, pręgowaną, zadbaną buraską, otoczoną wszystkimi potrzebnymi akcesoriami. Koty są niewychodzące, a wszystkie okna w mieszkaniu zawsze zabezpieczone - nie są otwierane na oścież, tylko uchylane. W razie problemów nowi opiekunowie mają możliwość separowania zwierząt przez jakiś czas. Powiedzieli, że będą go spokojnie oswajać, przyzwyczajać do siebie. Uprzedziłam o ewentualnych problemach i sprzeczkach między zwierzętami, poinformowałam o feliwayu i kocimiętce. Myślę jednak, że skoro oba koty są wysterylizowane i młode, powinny się do siebie przyzwyczaić. Najbardziej cieszy mnie fakt, że nowi opiekunowie chcą utrzymywać ze mną kontakt, że zaufali mi na tyle, by zapraszać mnie do siebie, by prosić mnie o zabawienie kotów pod ich nieobecność. Widać, że podjęli świadomą decyzję. Dziś rano napisali mi, że oba koty na razie się ignorują (co moim zdaniem i tak jest lepsze niż ciągły nienawistny warkot mojej starszej kotki), że malutki jeszcze nic nie jadł. Moja siedmioletnia kotka natomiast rano dała nam prawdziwy manifest swej radości, biegając jak szalona po całym mieszkaniu i wydając przyjazne dźwięki. Za parę dni zabieramy do siebie schorowaną babunię - wtedy drugi kot nie miałby już u nas miejsca dla siebie. Wierzę, że nowi opiekunowie zajmą się kotkiem jak należy. Są moim zdaniem godni zaufania, pragną utrzymywać ze mną kontakt, a to wiele dla mnie znaczy.