Rozmawiałam z Basią i no... wiecie sami... pot i łzy...
smutek...
Jedyne rozwiązanie to zabrać je natychmiast.
Te koteczki z mamusią (tam gdzie jest tri) mają największą szansę...
ale trzeba je zabierać, przetrzymać gdziekolwiek, w piwnicy, w garażu, w altanie...
niestety ani u Basi, ani u Joanny... na razie... ani u Darii...
Myślałyśmy o Zylexisie (koszty)...
a poza tym zabrać, zabrać stamtąd...
Cały czas liczę na to, że może któraś z osób znajdzie taki kąt u znajomych choć na moment, potem będzie łatwiej coś zrobić.
Cholerny świat.
Wiem, że strach wchodzić na ten wątek.
Wiem, że strach wchodzić do schroniska (Basia, żałuje, że ją coś podkusiło i zajrzała tam)
Teraz zjedzą ją wyrzuty sumienia...
Tak se piszę, bo wiem, że jak zostaną to po prostu odejdą jak wiele innych...
Jest tak cholernie zimno, pada deszcz a te maluszki siedzą w klateczce tam gdzie psy... Wygląda na to, że płaczą też z głodu, bo nie zawsze sobie o nich przypomną...
Jest bardzo niefajnie, bardzo niefajnie
&%&(()