Wczorajszy dzień umknął mi w bele jakim nastroju. Dlatego taka cisza zapadła na wątku.
Poranek środowy zaskoczył mnie niewyspaniem i rozbiciem.Oraz dopadło mnie zdziwko,że MUSZĘ wstać. Koty siedzące na swych stanowiskach, rozlegające się westchnienia, pomiaukiwania z pretensjami oraz zaglądanie na wyro z głodem w oczach dały jasny dowód,że nocka się skończyła.Dużo heroizmu kosztowało zwleczenie się
zewłok na dywan i postawienie w pionie.Potem jakoś poszło.
Nakarmione zostały głodomory ,wyczyszczone z lekka kuwety, zapodane leki (przyjęto mniej radośnie tą czynność) i biegusiem do dzikunów. Nie wierząc,że dziś przyjdę nawet nie wyszły na spotkanie. Wczoraj z różnych przyczyn nie dopełzłam do nich. Dzisiaj wyobraźnia podpowiadała mi widok siedzących nad miskami i słaniających się szkielecików obleczonych łysą skórą i chwiejących się z każdym podmuchem wiatru. Ale były ,nawet nie schudły.

Zeżarły wszystko z apetytem.Potem wygłodzona szylka i posesjowa zostały obsłużone.Obie wcześniej kręcące nosem teraz w wdzięcznością przyjęły michę.Co to czyni dzień niemocy. Powinnam w domu to zastosować.
Lucynka nadal mnie niepokoi.Oznaki poprawy plączą się z bezruchem i pustym spojrzeniem. Raz myje się a raz zastyga i trwa tylko.Znów siedzi w brodziku i kręci nosem nad michą. Dostała leki.Ma bardzo twardą skórę na karku i sprawia jej ból zastrzyk.A dziś były dwa.Postawiłam córkę na straży śniadaniowej by małej chrupek gawiedź nie zeżarła. Lucynka ma ślimacze tempo jedzenia.Wczoraj jakby nie mogła zamiauczeć.Gryzie jakby ją zęby lub gardło bolało. Dziś 5 dzień antybiotyku.Jutro kontrola.
Żuniek ma się dobrze.Chyba.Mimo nie możności załatwienia się na mych oczach

jest pełen humoru.Apetyt jakby słabszy u niego.Ale odkrył w sobie chłopak ...chłopaka i miłośnik się zrobił. Seks mu w głowie.

Musimy pomyśleć o kastracji.Albo samo mu przejdzie

. Lucynki rujka przed wcześnie w nim hormowny obudziła.Wiekowo już czas ale fizycznie maleńki dzieciak jeszcze z niego.To coś

pod ogonkiem nie dorosło jeszcze do skalpela.
Żuniek gania aż mu łepetyna odsakuje. Wszystkie ganiają. Oprócz Kachny.Ona woli "swój" pokój.Oraz leniwe wylegiwanie się i wyglądanie przez okno. Choć czasem widzę kota cień w szybie drzwi.Przeważnie w czasie napełniania misek porannych.Moje przyjście wita z entuzjazmem.Pomruczy i ociera się.Potem milknie jak zaczyna jeść.Mogę znikać wtedy.Moja misja skończyła się.Domu,domu jej potrzeba.
Julka,Lucek i Karmel to banda trojga co to wszystko zobaczy,wskoczy i obejrzy. Do kompletu należy dołożyć Biska co szczególnie z Karmelem uwielbia męskie zapasy robić. A wczoraj wieczorem ku mojemu zdumieniu ujrzałam ...Biankę ganiającą się z Julką.Bianusia chłopolubna kocia gardziła towarzystwem dziewuch.A tu proszę zabawa przednia odchodziła.Potem jak to baby pokłóciły się.
I tak dzień jak co dzień minął.
Cioci Iwonie66

bardzo, strasznie bardzo dziękujemy za saszetki,wór żwirku i chrupeczki.Oraz za mega wielką rolkę ręczników papierowych.Już jej pisałam,że Julka podjęła próby rozpakowania prezentu, który jest mocno ,głęboko owinięty.Ona jest o tym przekonana. Żuniek prócz żarełka dostał olej słonecznikowy.Od dziś zaczynamy znęcać sie nad paskudą.
Cioci Agnesce dziękuję za dowózkę
