Ale szybciorkiem napiszem, że
Żuberancja miała wizytację w osobie mojej koleżanki.
Koleżanka kociara, ale została odpowiednio ostrzeżona, że Żuber krwiożerczy... ale ostrzega...
Najpierw odwiedziła Żuberandę w jej żubrogawrze... a potem wypuściłam Żubra na pokoje.
Egzamin wypadł nadspodziewanie dobrze. Żuberancja chodziła, drapała trochę na drapaku... Przychodziła do mnie terkocząc i dała się pogłaskać (kilkakrotnie) koleżance....
Nic się złego nie zadziało i gdyby nie moje opowieści... (i moje własne doświadczenia) nikt by nie podejrzewał że Żubr jest zdolny do takich szarży ułańskich...
Bardzo mi się to podobało że Żubrowata najpierw podchodziła do mnie... chciałabym w durnowatej łepetynie wierzyć, że szukała potwierdzenia i bezpieczeństwa w mojej osobie i moim zachowaniu...
Ale, ale... złapałam się na tym, że ja ją rzeczywiście coraz bardziej traktuję jak psa...
Rany Boskie... panie miały rację... ona jest taka psowata.
Wracając do wizytacji. Koleżanka była uprzedzona, że Żuber może się nagle wystraszyć bliżej nieznanej nam rzeczy lub sytuacji i zareagować agresją... Gdyby zaczęła warczeć (Żuberancja a nie koleżanka) ... pod żadnym pozorem ma nie wchodzić z Zubrem w interakcje.
Koleżanka jest kociarą to zniosła dzielnie obóz przygotowawczy... ale była nieco speszona...
Ona też dobrze zdała egzamin.
Po zakończonej wizycie Żuber sam grzecznie wrócił do swojego pokoju a ja zamknęłam za nim drzwi.
Żeby tak wszystkie żubroegzaminy sprawnie zaliczone zostały.
Może to przypadek, a może już jest pewien postęp.
Nie zapominam o tym, że proces transformacji Zubra jest bardzo szybki, gwałtowny i nagły... a przyczynę trudno zgadnąć...
Wolałabym żeby Żuber nie był psem obronnym, przynajmniej żeby mu nie przyszło do głowy bronić mnie przed resztą kociarstwa i zaaportować mi nadkosztowane zwiery
My się bardzo lubimy... ale szkodzi nam brak zaufania...
Niestety nie mam do tego Paszczaka przebrzydłego pełnego zaufania i tak se drepczem...
Wiódł ślepy kulawego... i jeden durny drugiego durnego inaczej...