No jasne!
My takie lampy nosem wciągamy.
Narmalnie pod stołem na domowym warsztacie takie lampy z podłym kociarstwem wyrabiajem po kryjomu.
Tylko nam robotników teraz mało.
Maurycy niestety odszedł (*), Mila zwana Czołgiem ma kuku na muniu i do żadnej pożyeczne pracy się nie nadaje oprócz, jedzenia, spania, schodzenia ze schodów i czasem skunkszenia jak z teczki Apacza... Mućka ma za małą wydajność...
Ale nie ma się co martwić, jużeśmy nowego terminatora przyjęli.
Na razie tej Żuberancji dajemy jeść do syta i tresujem... ale jeszcze chwileczkę... już my ją przyuczym do produkcji lamp...
Za darmo karmy ruda menda jeść nie będzie.
Niestety w okresie przeszkolenia mamy pewne przestoje... a i Mućka się zbiesiła i o 4.30 rano wybiera się codzień do Berdyczowa pociągiem (bo samochodem i autobusem nienawidzi jeździć) na targu footrem pohandlować i pocztę odebrać...
Ale spokojnie, już my tu porządek zaprowadzimy... i lampomanufaktura wznowi produkcję
