natura mojej kuchni
hmm
dziś jak zobaczyłam
naturę mojej kuchni, to straciłam ochotę na śniadanie i umknęłam z kawą do składziku (to ksywka mojego pokoju, który na każdej liście rzeczy do zrobienia, pojawia się z adnotacją -
wysłać w kosmos)
ale do
adremu (adrem, to taka firma administrująca nieruchomościami
)za radą rapsodii posypałam wnętrza szafek proszkiem do pieczenia, bo ścieżki moje i liroya, względnie kerfula, czy innego practikera kompletnie się nie przecinały
Mrówki wciągały kreskę i zachowywały się jak pijane; zataczały się, spadały na blat i usiłowały uniknąć niszczącej siły dwuwęglanu czegośtam
po jakimś czasie zrezygnowały z wchodzenia do tych szafek
ale nadal dziarsko maszerują fugą w górę za szafkę nad zlewem (w niej - suszarka na naczynia) i z powrotem
chyba też łażą wzdłuż szafek stojących , ale się już nie przyglądam
od wczoraj latają jak wściekłe po blacie, ale to się dzisiaj skończy, bo nie lubią spirytusu, a ja nim dziś wymyję blaty
Mhrówy! Strzeżcie się!
Nadal nie wiem o co im chodzi, ale jak tylko nie roją się w szafkach, to już mi nie przeszkadzają
ja tej kuchni nie lubię, rzadko w niej przebywam, starczy miejsca i dla mrówek
(chyba, że zaproszą karakony, to wtedy wszystkich ekstreminuję
)Dziś pada
no i dobrze
dzięki temu mam wymówkę, żeby nie jechać do Decathlonu, gdzie i tak nie znalazłabym tego, czego szukam i popsułby mi się cholernie humor
Czy ja już wspominałam, że nie cierpię futrzaków?
