Przepraszam, że się nie odzywam i nie piszę (a obowiązek wypełnić trzeba) ale tak nam się mózg lasuje od myślenia, że ciężko jakiś raport przygotować.
Zatem na razie tylko krótki raport na temat postępów FionŻubra.
Wczoraj zostały obcięte pazurki (Renifer jest pazuroobcinaczem, nie jestem pewna czy skończył wszystkie ale z przodu na pewno tak). Fionodur nie odgryzł mu głowy. Jak donosi nadworny obcinacz Fionutrzakowi brakuje jednego pazurka u przedniej łapki, nic go nie boli, nie kuleje ale pod jedną opuszką null (nie wiem, czy pazurek się kiedyś wyrwał czy nigdy go nie było).
Fionunder miał wczoraj ciężki dzień. Może to przypadek a może odkryłam jedną rzecz, której Żufion się boi. Linka, sznurek...
Ponieważ bawi się fajnie wędką, a znalazłam na półce... no nie jest to właściwie linka ale pleciona sznuro-uprząż używana przez Indian z Meksyku do noszenia ciężarów na plecach. Tym czymś obwiązuje się np. kosz i przekłada przez czoło. Ale nie o tym miałam pisać.... Coś mnie podkusiło i zaczęłam tą linką bawić się z Fionutrzakiem. Kosmacz zaczął się bawić... i w pewnym momencie nastąpił atak paniki połączony z warczeniem, śpiewaniem i uderzeniem mnie łapą po nodze... Od razu uspokoję, nic się nie zadziało oprócz tego że Fionuter schował się pod krzesłem zestresowany. Coś w tej lince musi być na rzeczy, bo jak dłuższy czas po zajściu Renifer postanowił winowajcę czyli tenże sznurek usunąć z pokoju Fiona znowu zaatakowała sznurek. Jak tak na użytek własny supponuję bez żadnego dowodu, a że robię za błazna i zabawiacza w tym wątku to nic mi nie zaszkodzi

, że ktoś ją karcił, dyscyplinował, bił, sznurem, skakanką (może

)
Teraz jest znowu milusińska. Przed chwilą władowała mi się na klawiaturę (dobrze, że nic nie skasowała), potem przytuliła i kazała głaskać, Żuber po prostu, Żuber proszę państwa, takiż on jest.
Poza tym muszę stwierdzić, że mile rozczarowana i zaskoczona tym niestety nie pierwszym tymczasem. Ładna, miła, znerwicowana troszkę... ale na razie mnie nie zaskoczyła... po tym co pokazały moje kosmacze z odzysku...
Wielkie mi co opieka nad tym psiofutrzakiem, niestety żadne brawa mi się tu nie należą... Uszy - czyste, futerko milutkie i w całości a nie obłysiałe, koopska w porządku bez biegunki, krowich placków, "tablicy Mendelejewa" wszelkiego rodzaju robali, bez konieczności zastrzyków, kroplówek, prześwietleń, przesiadywań u weta w dni powszednie i świąteczne, zakrapiań oczu, czyszczenia uszu.... itd...
Po tym co ze sobą przynoszą nasze niczemu niewinne (bo wiadomo, że winny jest ludź) szczycieńskie kociaste schroniskowe czuję się jak na wakacjach
Przyznaję rację wszystkim wielbicielom MCO, psiokoty są urokliwe, nawet te znerwicowane i po przejściach chwytają za serce... Miłe jest bardzo turkotanie Żubra
A dlaczego Żubr?
Pisałam już jak koleżanka pije... pobiera więcej wody do gardła i przełyka odchylając głowę jak Żubr a może jeleń na wodopoju... przy okazji zagrzebuje raz jedną raz drugą łapą, w wykładzinę, meble, worek z karmą... co tam się pod łapę trafi. Podobny rytuał realizuje po jedzeniu lub skorzystaniu z kuweciastej toalety. Najbardziej mnie bawi jak zagrzebuje o oszkloną szafkę z książkami dzwoniąc przy tym jak na Nieszpory. Naprawdę boki można z Żubra zrywać.
Fajny on ci jest, ten Żubr...
ale jak on taki fajny to dla wszystkich fajny
Ciąg dalszy nastąpi...