Pinokio; potrzebny DT dla psa Kruczka str.99

Koty i kotki do adopcji

Moderatorzy: Estraven, LimLim, Moderatorzy

Post » Nie maja 20, 2012 14:26 Re: koty u pinokio_ akcja testowania i szczepienia trwa

Kubusiu, czymamy kciuki, nie wygłupiaj się...

issey32

 
Posty: 3621
Od: Śro maja 18, 2011 9:39

Post » Nie maja 20, 2012 19:47 Re: koty u pinokio_ akcja testowania i szczepienia trwa

Kubus zyje, ale bardzo slabiutki. Mysle, ze steryd trzyma go przy zyciu. Boje sie.
moj nr tel: 789 084 913
gg: 7163414


Obrazek
jankowska.irena@wp.pl

pinokio_

 
Posty: 1375
Od: Wto mar 09, 2010 20:49
Lokalizacja: Białystok

Post » Nie maja 20, 2012 20:18 Re: koty u pinokio_ akcja testowania i szczepienia trwa

Kubusiu proszę walcz koteczku...
ObrazekObrazek

Sonia93

 
Posty: 533
Od: Sob lis 20, 2010 23:19

Post » Pon maja 21, 2012 6:59 Re: koty u pinokio_ akcja testowania i szczepienia trwa

i jak?

(zdjecia postaram się poprawic jutro)

Patmol

Avatar użytkownika
 
Posty: 28755
Od: Śro gru 30, 2009 14:03
Lokalizacja: Dolny Śląsk

Post » Pon maja 21, 2012 9:08 Re: koty u pinokio_ Maniek u Randy; Kubuś chory

Kotki Zefirek i Rademenez zostaly wykasrwane z tych wplat:
cytat:
"pinokio_ pisze:
Rademenez i Zefirek już po kastracji

Podaje wpłay na koty na moje konto. Polaczylam te, ktore byly na kastracje Biedronek i te na szczepienia i testy kotow, ktore sa u mnie:

Randa 100 zł
Mamrot 100 zl
Mamrot 100 zl
zjawka 100 zł
issey32 100 zl
issey32 100 zł
evona1 100 zł
Brygida J. 30 zł
Szalony Kot 100 zł
........................................
Razem: 830 zł

wydatki:

na szczepionki(9 szt, od Ani Rylskiej) 330 zł
testy 430 zł
kastracja kotow, Rademenez i Zefirek 100 zł (po 50 za kota, fakture wzielam)
..............................................................
Razem: 860 zł ""

W rozliczeniu kotow wolkoskich podana zostala przez issej32 pomylkowo ta kwota jako wydatki.

Chcialam rowniez bardzo bardzo serdecznie podziekowac Evelin,za oplacenie weta do zrobienia testow.

[url][URL=http://www.empikfoto.pl/index.php?m=foto_hot&foto_id=50242531&filename=faktura_004.jpg]Obrazek[/url][/url]

[url][URL=http://www.empikfoto.pl/index.php?m=foto_hot&foto_id=50242555&filename=faktura_005.jpg]Obrazek[/url][/url]
moj nr tel: 789 084 913
gg: 7163414


Obrazek
jankowska.irena@wp.pl

pinokio_

 
Posty: 1375
Od: Wto mar 09, 2010 20:49
Lokalizacja: Białystok

Post » Pon maja 21, 2012 13:03 Re: koty u pinokio_ Maniek u Randy; Kubuś chory

ale biedaczyska Trzymam kciuki. :ok: :ok: zupełnie jakby ogladala moją Nele 2 lata temu.
białaczkową też zapaleniem krtani i gardła do tego zapalenie zatok i wielgachne nazerki w całej paszczy, dostawała dożylnie antybiotyk, przeciwzapalny niesterydowy lek, i interferon ludzki, sconemune, zylaxis - pier trzy dawki a potem raz w tyg.
do tego kroplówy ze " schabowym w płynie"jakoś tak to nazwał wet.
paszczeprzemywałam szałwią najpierw wacikiem myłam gluty a potem szczykawką z jednej i drugiej strony. kitka czuła ulge choć nie wierzyłam nigdy w zioła.
u mnie leczenie trwało 3-4 tyg a do całkowitego wyleczenia tzn że kot wygladał normalnie i jadł 2 prawie miesiace .


czy podajecie coś na odporność te koty juz maja anemie, za chwile nie będą miały wogóle krwi. szpik przestaje pracować wirus niszczy go.
musicie wzmocnić uklad odpornościowy bo na nic podawanie innych leków, a tym samym sterydu który dodatkowo obniża odporność. Kot będzie sie czuł chwilowo po nim lepiej.
ObrazekObrazek

rene010

 
Posty: 1064
Od: Pt cze 05, 2009 22:06
Lokalizacja: Przeworsk

Post » Pon maja 21, 2012 13:54 Re: koty u pinokio_ Maniek u Randy; Kubuś chory

Nie wiem co mam robic. Jak cos probuje sugerowac lekarzom, to nie odnosi to rezultatu, a jeden to mi powiedzial, ze jak ja wiem lepiej, to po co do niego przychodze. Inny sie usmiecha pod nosem a robi i zaleca swoje.
Kubus lezy, ciezko oddycha, a ja macham nad nim kawalkiem plastiku, zeby mu bylo lzej oddychac, bo tlenu nie mam niestety. Jestem bezsilna i placze, bo nic innego nie jestem w stanie wymyslic. Patrze na niego i cierpie razem z nim. Nie wiem kogo winic za te "moje" koty. Na pewno mnie, bo nie ogarniam fizycznie a i finansowo ich chorob. Trzeba izolowac, trzeba leczyc, zapobiegac. . . . a ja przyzwyczailam sie, ze dawalam schronienie i ze nic sie stac nie moze. A widocznie zaczelo sie od jakiegos kota, ktory byl nosicielem i sie zaczelo.
W ostatnim tygodniu wydalam, na jazdy, kastracje suk, leczenie kotka, szycie Luki(rozwalila sobie glowe, podkopujac sie pod siatką) prawie tysiac zlotych. A to tylko tydzien, to jak mam wyprowadzic koty na prostą? Rachunki nie poplacone, a w portfelu pusto. Jak mam pare groszy, nie czekam, nie mysle co bedzie jutro, siadam i jade gdzie trzeba. Zeby zlapac dwie suki jezdze juz miesiac 20 kilometrow w jedna strone. Klatka jest, a jakby jej nie bylo, bo w Bialymstoku na lapanke czeka. Mialam juz dwa razy ja zabrac, ale zawsze z jakimis zwierzakami jade i nie ma jak. Ostatnio z Kubusiem jak bylam, planowalam, ze wezme klatke. Stan jego zdrowia nie pozwolil mi w upal wlec go w dusznym samochodzie przez cale miasto. Do Lecznicy ledwo zdazylam, malo nie umarł. Po kroplowkach wet powiedzial, ze natychmiast do domu.
Nie mam sily do tego wszystkiego. Staram sie, ale nie radze.
moj nr tel: 789 084 913
gg: 7163414


Obrazek
jankowska.irena@wp.pl

pinokio_

 
Posty: 1375
Od: Wto mar 09, 2010 20:49
Lokalizacja: Białystok

Post » Pon maja 21, 2012 20:19 Re: koty u pinokio_ Maniek u Randy; Kubuś chory

Na takie chore koty przydałyby się indywidualne DT, ale takich jak na lekarstwo. Pinokio robisz , ile możesz. Wiem na pewno, że wszystkie Twoje zwierzaki to pieszczochy i nie wiem jak to robisz przy takiej ilości, ale one na pewno czują się u Ciebie dobrze.Na pewno mogłyby mieć lepiej,np. gdyby były jedynym zwierzakiem w domu, któremu każdy poświęcałby czas, itp., ale z całą pewnością mogłyby mieć gorzej, gdybyś ich nie przygarnęła pod swój dach.

Maniek ma się ok jak na jego stan. Mruczy, domaga się głasków, je całkiem nieźle - surowe mięso - przede wszystkim. No i fluka na wszystkie strony. Był dziś u weta, powiększone węzły chłonne, stan podgorączkowy, flukał zamaszyście na wszystkie strony, ocenili go na jakieś 8 lat, choć trudno do końca określić. Ponieważ ostatnio dostawał antybiotyk, póki nie ma wyników, nie dostał nic. Jutro będą wyniki badań krwi i w zależności od tego zobaczymy, co dalej. Wet się zadziwił jaki Maniek widok sobą przedstawia.Niestety mam zepsuty aparat.
ObrazekObrazek

Randa

 
Posty: 600
Od: Pt mar 04, 2011 20:46

Post » Pon maja 21, 2012 20:30 Re: koty u pinokio_ Maniek u Randy; Kubuś chory

Takiego flukacza to jeszcze nie mialam. zastanawiajace jest to,skad w nim tyle tych glutow.
Randa dziekuje.
moj nr tel: 789 084 913
gg: 7163414


Obrazek
jankowska.irena@wp.pl

pinokio_

 
Posty: 1375
Od: Wto mar 09, 2010 20:49
Lokalizacja: Białystok

Post » Wto maja 22, 2012 9:59 Re: koty u pinokio_ Maniek u Randy; Kubuś chory

pinokio_ pisze:Nie wiem co mam robic. Jak cos probuje sugerowac lekarzom, to nie odnosi to rezultatu, a jeden to mi powiedzial, ze jak ja wiem lepiej, to po co do niego przychodze. Inny sie usmiecha pod nosem a robi i zaleca swoje.
Kubus lezy, ciezko oddycha, a ja macham nad nim kawalkiem plastiku, zeby mu bylo lzej oddychac, bo tlenu nie mam niestety. Jestem bezsilna i placze, bo nic innego nie jestem w stanie wymyslic. Patrze na niego i cierpie razem z nim. Nie wiem kogo winic za te "moje" koty. Na pewno mnie, bo nie ogarniam fizycznie a i finansowo ich chorob. Trzeba izolowac, trzeba leczyc, zapobiegac. . . . a ja przyzwyczailam sie, ze dawalam schronienie i ze nic sie stac nie moze. A widocznie zaczelo sie od jakiegos kota, ktory byl nosicielem i sie zaczelo.
W ostatnim tygodniu wydalam, na jazdy, kastracje suk, leczenie kotka, szycie Luki(rozwalila sobie glowe, podkopujac sie pod siatką) prawie tysiac zlotych. A to tylko tydzien, to jak mam wyprowadzic koty na prostą? Rachunki nie poplacone, a w portfelu pusto. Jak mam pare groszy, nie czekam, nie mysle co bedzie jutro, siadam i jade gdzie trzeba. Zeby zlapac dwie suki jezdze juz miesiac 20 kilometrow w jedna strone. Klatka jest, a jakby jej nie bylo, bo w Bialymstoku na lapanke czeka. Mialam juz dwa razy ja zabrac, ale zawsze z jakimis zwierzakami jade i nie ma jak. Ostatnio z Kubusiem jak bylam, planowalam, ze wezme klatke. Stan jego zdrowia nie pozwolil mi w upal wlec go w dusznym samochodzie przez cale miasto. Do Lecznicy ledwo zdazylam, malo nie umarł. Po kroplowkach wet powiedzial, ze natychmiast do domu.
Nie mam sily do tego wszystkiego. Staram sie, ale nie radze.



Trzymam kciuki za Ciebie Ja wiem przez co przechodzisz naprawdę przeszłam przez to samo tez nie wiadomo z skąd pojawiła sie u mnie białaczka umarło mi kilka kotów. Chodziłam u siebie do lekarzy pierw do jednego który byl w stanie podać tylko antybiotyk i steryd, - kot umarł , chodziłam do innego lekarza to mi powiedział że takie koty chore na białaczkę w Anglii usypiają od razu. Załamałam się ryczałam, umarł następny i następny i następny , antybiotyki i sterydy nie wystarczyły. Nie wiedziałam gdzie szukać pomocy wszędzie to samo, kot nie nadaje sie do leczenia, choroba jest 100% śmiertelna, niema lekarstwa i takie tam. Całe moje stadko było zarażone. Tez sie oskarżałam a ze mieszkam na wsi koty wychodzące szybko sie zarażały bezobjawowo. Choroba wychodziła dopiero przy spadku odporności.
Wtedy zaczęłam szukać pomocy w internecie i trafiłam na Miau.
Zachorowała mi Nela zaczęłam walczyć, do weta tym razem jeździłam do Rzeszowa a najeździłam sie,
pól godziny na nogach do busu , godzina w busie i byłyśmy na miejscu.Jeśli szłam do pracy to kota brałam ze sobą o 5 rano wymarsz, w pracy siedziała osikana cały dzień w kontenerku ( a kontenerek był w torbie podróżnej) pod biurkiem, bałam sie zaglądnąć czy żyje , a po drugie bałam sie szefa. Wracaliśmy o 20 . I tak co drugi dzień na kontrole , a jak było zle to co dziennie przez 2 miesiące.
Nie wiedziałam z czego żyję a jeszcze miałam małą gromadkę kotów i dwa psy w domu. Na szczęście mama się nimi zajęła za co jej dziękuje.

Wet nie dawał kici dużych szans na przeżycie, ona nie miała prawie krwi - to wyglądało jak rozcieńczony sok malinowy , miała duszności, zapalenie krtani, gardła, zatok , ogromne nadżerki w pysiu z których lala sie śmierdząca ropa, kicia zupełnie nie jadła nie piła, tylko leżała.
cały przebieg opisałam post wyżej.


Twój kiciuś ma problemy z oddychaniem bo brakuje mu tlenu, a przez to że ma za mało krwi.
Musisz mu podać coś na odporność i to jak najszybciej przy tej chorobie liczy się każdy dzień.
Wirus niszczy szpik który produkuje krwinki.
Ten kot po prostu się udusi za jakiś czas, a widząc jego stan czerwca nie dożyje.
Przepraszam że jestem tak brutalna, możesz mnie uważać za czarownice, złościć sie ale mówię wprost bo chce pomóc.
Żaden wet mi też nie pomógł w białaczce, ostatni u którego leczyłam Nele był trochę mądrzejszy i bardziej szedł na rękę wysłuchał i poradził, ale to ja trzymałam rękę nad wszystkim.

- Koniecznie co dziennie kroplówki + schabowy płynie ( nerki muszą działać) , kota trzeba odżywić i nawodnić.
- koniecznie podać trzeba coś na odporność imunodol, sconemune , ja bym podała zylexis - ale jest drogi , interferon ludzki zdobyłam u Anity 5 z Zabrza. tylko przewozi się go w chłodni.
- Koniecznie przydało by sie prześwietlenie klatki piersiowej ze względu na chłoniaki i inne guzy białaczkowe, takiego kota już proszę nie męczyć.
- Do tego przeciwzapalny lek NIESTERYDOWY
- Podać antybiotyk odpowiedni
- Próbować nakarmić kiciusia conwalescencem najlepiej ze strzykawki powoli ( kitek musi tez jeść bo u kotów które dłużej nie jedzą choruje wątroba) .


Próbuję pomóc wiec nie gniewaj sie ciociu ale sam antybiotyk nie wystarczy to tak jakbyś napełniała dziurawy dzban.

Mojej Neli minęło 2 lata od diagnozy dziś szaleje po domu rano jak wychodziłam do pracy to mało mnie nie przewróciła tak szalała. Oczywiście to kot specjalnej troski więc 0 stresu, najlepsze jedzonko czyli dużo mięsa w mięsie, co miesiąc zylaxis, i kicia dożywotnio niewychodząca.



Wiem ze krucho z kasą u Ciebie ale może delikatnie śmiem pytać może cioteczki pomogą , najlepszy by był zylaxis , potem sconomune, imunodol ,interferon ludzki, najtańszy jest Interferon Ludzki.
Bez tych leków kitek nie ma szansy.

BARDZO PROSZĘ O POMOC :oops:
ObrazekObrazek

rene010

 
Posty: 1064
Od: Pt cze 05, 2009 22:06
Lokalizacja: Przeworsk

Post » Wto maja 22, 2012 10:09 Re: koty u pinokio_ Maniek u Randy; Kubuś chory

rene010 pisze:
pinokio_ pisze:Nie wiem co mam robic. Jak cos probuje sugerowac lekarzom, to nie odnosi to rezultatu, a jeden to mi powiedzial, ze jak ja wiem lepiej, to po co do niego przychodze. Inny sie usmiecha pod nosem a robi i zaleca swoje.
Kubus lezy, ciezko oddycha, a ja macham nad nim kawalkiem plastiku, zeby mu bylo lzej oddychac, bo tlenu nie mam niestety. Jestem bezsilna i placze, bo nic innego nie jestem w stanie wymyslic. Patrze na niego i cierpie razem z nim. Nie wiem kogo winic za te "moje" koty. Na pewno mnie, bo nie ogarniam fizycznie a i finansowo ich chorob. Trzeba izolowac, trzeba leczyc, zapobiegac. . . . a ja przyzwyczailam sie, ze dawalam schronienie i ze nic sie stac nie moze. A widocznie zaczelo sie od jakiegos kota, ktory byl nosicielem i sie zaczelo.
W ostatnim tygodniu wydalam, na jazdy, kastracje suk, leczenie kotka, szycie Luki(rozwalila sobie glowe, podkopujac sie pod siatką) prawie tysiac zlotych. A to tylko tydzien, to jak mam wyprowadzic koty na prostą? Rachunki nie poplacone, a w portfelu pusto. Jak mam pare groszy, nie czekam, nie mysle co bedzie jutro, siadam i jade gdzie trzeba. Zeby zlapac dwie suki jezdze juz miesiac 20 kilometrow w jedna strone. Klatka jest, a jakby jej nie bylo, bo w Bialymstoku na lapanke czeka. Mialam juz dwa razy ja zabrac, ale zawsze z jakimis zwierzakami jade i nie ma jak. Ostatnio z Kubusiem jak bylam, planowalam, ze wezme klatke. Stan jego zdrowia nie pozwolil mi w upal wlec go w dusznym samochodzie przez cale miasto. Do Lecznicy ledwo zdazylam, malo nie umarł. Po kroplowkach wet powiedzial, ze natychmiast do domu.
Nie mam sily do tego wszystkiego. Staram sie, ale nie radze.



Trzymam kciuki za Ciebie Ja wiem przez co przechodzisz naprawdę przeszłam przez to samo tez nie wiadomo z skąd pojawiła sie u mnie białaczka umarło mi kilka kotów. Chodziłam u siebie do lekarzy pierw do jednego który byl w stanie podać tylko antybiotyk i steryd, - kot umarł , chodziłam do innego lekarza to mi powiedział że takie koty chore na białaczkę w Anglii usypiają od razu. Załamałam się ryczałam, umarł następny i następny i następny , antybiotyki i sterydy nie wystarczyły. Nie wiedziałam gdzie szukać pomocy wszędzie to samo, kot nie nadaje sie do leczenia, choroba jest 100% śmiertelna, niema lekarstwa i takie tam. Całe moje stadko było zarażone. Tez sie oskarżałam a ze mieszkam na wsi koty wychodzące szybko sie zarażały bezobjawowo. Choroba wychodziła dopiero przy spadku odporności.
Wtedy zaczęłam szukać pomocy w internecie i trafiłam na Miau.
Zachorowała mi Nela zaczęłam walczyć, do weta tym razem jeździłam do Rzeszowa a najeździłam sie,
pól godziny na nogach do busu , godzina w busie i byłyśmy na miejscu.Jeśli szłam do pracy to kota brałam ze sobą o 5 rano wymarsz, w pracy siedziała osikana cały dzień w kontenerku ( a kontenerek był w torbie podróżnej) pod biurkiem, bałam sie zaglądnąć czy żyje , a po drugie bałam sie szefa. Wracaliśmy o 20 . I tak co drugi dzień na kontrole , a jak było zle to co dziennie przez 2 miesiące.
Nie wiedziałam z czego żyję a jeszcze miałam małą gromadkę kotów i dwa psy w domu. Na szczęście mama się nimi zajęła za co jej dziękuje.

Wet nie dawał kici dużych szans na przeżycie, ona nie miała prawie krwi - to wyglądało jak rozcieńczony sok malinowy , miała duszności, zapalenie krtani, gardła, zatok , ogromne nadżerki w pysiu z których lala sie śmierdząca ropa, kicia zupełnie nie jadła nie piła, tylko leżała.
cały przebieg opisałam post wyżej.


Twój kiciuś ma problemy z oddychaniem bo brakuje mu tlenu, a przez to że ma za mało krwi.
Musisz mu podać coś na odporność i to jak najszybciej przy tej chorobie liczy się każdy dzień.
Wirus niszczy szpik który produkuje krwinki.
Ten kot po prostu się udusi za jakiś czas, a widząc jego stan czerwca nie dożyje.
Przepraszam że jestem tak brutalna, możesz mnie uważać za czarownice, złościć sie ale mówię wprost bo chce pomóc.
Żaden wet mi też nie pomógł w białaczce, ostatni u którego leczyłam Nele był trochę mądrzejszy i bardziej szedł na rękę wysłuchał i poradził, ale to ja trzymałam rękę nad wszystkim.

- Koniecznie co dziennie kroplówki + schabowy płynie ( nerki muszą działać) , kota trzeba odżywić i nawodnić.
- koniecznie podać trzeba coś na odporność imunodol, sconemune , ja bym podała zylexis - ale jest drogi , interferon ludzki zdobyłam u Anity 5 z Zabrza. tylko przewozi się go w chłodni.
- Koniecznie przydało by sie prześwietlenie klatki piersiowej ze względu na chłoniaki i inne guzy białaczkowe, takiego kota już proszę nie męczyć.
- Do tego przeciwzapalny lek NIESTERYDOWY
- Podać antybiotyk odpowiedni
- Próbować nakarmić kiciusia conwalescencem najlepiej ze strzykawki powoli ( kitek musi tez jeść bo u kotów które dłużej nie jedzą choruje wątroba) .


Próbuję pomóc wiec nie gniewaj sie ciociu ale sam antybiotyk nie wystarczy to tak jakbyś napełniała dziurawy dzban.

Mojej Neli minęło 2 lata od diagnozy dziś szaleje po domu rano jak wychodziłam do pracy to mało mnie nie przewróciła tak szalała. Oczywiście to kot specjalnej troski więc 0 stresu, najlepsze jedzonko czyli dużo mięsa w mięsie, co miesiąc zylaxis, i kicia dożywotnio niewychodząca.



Wiem ze krucho z kasą u Ciebie ale może delikatnie śmiem pytać może cioteczki pomogą , najlepszy by był zylaxis , potem sconomune, imunodol ,interferon ludzki, najtańszy jest Interferon Ludzki.
Bez tych leków kitek nie ma szansy.

BARDZO PROSZĘ O POMOC :oops:


KUBUś nie ma białaczki, a trudności z oddychaniem to przypuszczalnie obrzęk płuc.
KUBUŚ nie jest w grupie 4ch które miały przeciwciala w teście bialaczkowym.

Mamrot

 
Posty: 2549
Od: Pon wrz 21, 2009 12:38

Post » Wto maja 22, 2012 10:10 Re: koty u pinokio_ Maniek u Randy; Kubuś chory

rene010 pisze:
pinokio_ pisze:Nie wiem co mam robic. Jak cos probuje sugerowac lekarzom, to nie odnosi to rezultatu, a jeden to mi powiedzial, ze jak ja wiem lepiej, to po co do niego przychodze. Inny sie usmiecha pod nosem a robi i zaleca swoje.
Kubus lezy, ciezko oddycha, a ja macham nad nim kawalkiem plastiku, zeby mu bylo lzej oddychac, bo tlenu nie mam niestety. Jestem bezsilna i placze, bo nic innego nie jestem w stanie wymyslic. Patrze na niego i cierpie razem z nim. Nie wiem kogo winic za te "moje" koty. Na pewno mnie, bo nie ogarniam fizycznie a i finansowo ich chorob. Trzeba izolowac, trzeba leczyc, zapobiegac. . . . a ja przyzwyczailam sie, ze dawalam schronienie i ze nic sie stac nie moze. A widocznie zaczelo sie od jakiegos kota, ktory byl nosicielem i sie zaczelo.
W ostatnim tygodniu wydalam, na jazdy, kastracje suk, leczenie kotka, szycie Luki(rozwalila sobie glowe, podkopujac sie pod siatką) prawie tysiac zlotych. A to tylko tydzien, to jak mam wyprowadzic koty na prostą? Rachunki nie poplacone, a w portfelu pusto. Jak mam pare groszy, nie czekam, nie mysle co bedzie jutro, siadam i jade gdzie trzeba. Zeby zlapac dwie suki jezdze juz miesiac 20 kilometrow w jedna strone. Klatka jest, a jakby jej nie bylo, bo w Bialymstoku na lapanke czeka. Mialam juz dwa razy ja zabrac, ale zawsze z jakimis zwierzakami jade i nie ma jak. Ostatnio z Kubusiem jak bylam, planowalam, ze wezme klatke. Stan jego zdrowia nie pozwolil mi w upal wlec go w dusznym samochodzie przez cale miasto. Do Lecznicy ledwo zdazylam, malo nie umarł. Po kroplowkach wet powiedzial, ze natychmiast do domu.
Nie mam sily do tego wszystkiego. Staram sie, ale nie radze.



Trzymam kciuki za Ciebie Ja wiem przez co przechodzisz naprawdę przeszłam przez to samo tez nie wiadomo z skąd pojawiła sie u mnie białaczka umarło mi kilka kotów. Chodziłam u siebie do lekarzy pierw do jednego który byl w stanie podać tylko antybiotyk i steryd, - kot umarł , chodziłam do innego lekarza to mi powiedział że takie koty chore na białaczkę w Anglii usypiają od razu. Załamałam się ryczałam, umarł następny i następny i następny , antybiotyki i sterydy nie wystarczyły. Nie wiedziałam gdzie szukać pomocy wszędzie to samo, kot nie nadaje sie do leczenia, choroba jest 100% śmiertelna, niema lekarstwa i takie tam. Całe moje stadko było zarażone. Tez sie oskarżałam a ze mieszkam na wsi koty wychodzące szybko sie zarażały bezobjawowo. Choroba wychodziła dopiero przy spadku odporności.
Wtedy zaczęłam szukać pomocy w internecie i trafiłam na Miau.
Zachorowała mi Nela zaczęłam walczyć, do weta tym razem jeździłam do Rzeszowa a najeździłam sie,
pól godziny na nogach do busu , godzina w busie i byłyśmy na miejscu.Jeśli szłam do pracy to kota brałam ze sobą o 5 rano wymarsz, w pracy siedziała osikana cały dzień w kontenerku ( a kontenerek był w torbie podróżnej) pod biurkiem, bałam sie zaglądnąć czy żyje , a po drugie bałam sie szefa. Wracaliśmy o 20 . I tak co drugi dzień na kontrole , a jak było zle to co dziennie przez 2 miesiące.
Nie wiedziałam z czego żyję a jeszcze miałam małą gromadkę kotów i dwa psy w domu. Na szczęście mama się nimi zajęła za co jej dziękuje.

Wet nie dawał kici dużych szans na przeżycie, ona nie miała prawie krwi - to wyglądało jak rozcieńczony sok malinowy , miała duszności, zapalenie krtani, gardła, zatok , ogromne nadżerki w pysiu z których lala sie śmierdząca ropa, kicia zupełnie nie jadła nie piła, tylko leżała.
cały przebieg opisałam post wyżej.


Twój kiciuś ma problemy z oddychaniem bo brakuje mu tlenu, a przez to że ma za mało krwi.
Musisz mu podać coś na odporność i to jak najszybciej przy tej chorobie liczy się każdy dzień.
Wirus niszczy szpik który produkuje krwinki.
Ten kot po prostu się udusi za jakiś czas, a widząc jego stan czerwca nie dożyje.
Przepraszam że jestem tak brutalna, możesz mnie uważać za czarownice, złościć sie ale mówię wprost bo chce pomóc.
Żaden wet mi też nie pomógł w białaczce, ostatni u którego leczyłam Nele był trochę mądrzejszy i bardziej szedł na rękę wysłuchał i poradził, ale to ja trzymałam rękę nad wszystkim.

- Koniecznie co dziennie kroplówki + schabowy płynie ( nerki muszą działać) , kota trzeba odżywić i nawodnić.
- koniecznie podać trzeba coś na odporność imunodol, sconemune , ja bym podała zylexis - ale jest drogi , interferon ludzki zdobyłam u Anity 5 z Zabrza. tylko przewozi się go w chłodni.
- Koniecznie przydało by sie prześwietlenie klatki piersiowej ze względu na chłoniaki i inne guzy białaczkowe, takiego kota już proszę nie męczyć.
- Do tego przeciwzapalny lek NIESTERYDOWY
- Podać antybiotyk odpowiedni
- Próbować nakarmić kiciusia conwalescencem najlepiej ze strzykawki powoli ( kitek musi tez jeść bo u kotów które dłużej nie jedzą choruje wątroba) .


Próbuję pomóc wiec nie gniewaj sie ciociu ale sam antybiotyk nie wystarczy to tak jakbyś napełniała dziurawy dzban.

Mojej Neli minęło 2 lata od diagnozy dziś szaleje po domu rano jak wychodziłam do pracy to mało mnie nie przewróciła tak szalała. Oczywiście to kot specjalnej troski więc 0 stresu, najlepsze jedzonko czyli dużo mięsa w mięsie, co miesiąc zylaxis, i kicia dożywotnio niewychodząca.



Wiem ze krucho z kasą u Ciebie ale może delikatnie śmiem pytać może cioteczki pomogą , najlepszy by był zylaxis , potem sconomune, imunodol ,interferon ludzki, najtańszy jest Interferon Ludzki.
Bez tych leków kitek nie ma szansy.

BARDZO PROSZĘ O POMOC :oops:


no i żaden ludzki interferon co z brednie

Mamrot

 
Posty: 2549
Od: Pon wrz 21, 2009 12:38

Post » Wto maja 22, 2012 10:46 Re: koty u pinokio_ Maniek u Randy; Kubuś chory

Mamrot pisze:no i żaden ludzki interferon co z brednie


Zadne brednie moja Nelka pół roku brała (brała 7 dni i 7 dni przerwy i tak przez pól roku )



Zdania są podzielone jak zawsze oczywiście jeden mówi Interferon Koci, Inny mówi Interferon Ludzki
Zaznaczam że koci jest bardzo drogi Bardzo około 300 zł za trzy dawki chyba. A to nie wystarczy.
Do tego kilka osób się skarżyło na lek na skutki uboczne.
Proszę poczytać watek białaczkowców.

viewtopic.php?p=7898019


Chce tylko pomóc, a pomoc jest potrzebna jak najszybciej temu kotu naprawde liczy sie każdy dzień.
ObrazekObrazek

rene010

 
Posty: 1064
Od: Pt cze 05, 2009 22:06
Lokalizacja: Przeworsk


Post » Wto maja 22, 2012 10:56 Re: koty u pinokio_ Maniek u Randy; Kubuś chory

Co najlepiej byłoby podawać na podnoszenie oporności przy takiel liczbie kociastych, żeby było ekonomicznie?

issey32

 
Posty: 3621
Od: Śro maja 18, 2011 9:39

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: ewar i 93 gości