Fionurzasta została przeniesiona do innego pokoju.
Ewakuacja była sprawą skomplikowaną a tam gdzie była jest fajnie jak jest zimno... ale w te upały Fionutrzak bez możliwości zdjęcia futra na pewno się bardzo męczył.
Przeniosłam jej cały dobytek, dokonałam roszady kociej...
Ale widzę, że zmiany są trudne dla Fionutry.
Musi od nowa pozwiedzać.
W dodatku (przyznam się bez bicia

) znowu skopałam kota...
Niosłam kuwetę, wpadłam na nią...i Fionuter bardzo się zdenerwował.
Szkoda mi tej Futrzakówki, bo ewidentnie zezłościła się na mnie... ale ja jej daję jakie takie poczucie pewności i jestem jej potrzebna dla oswojenia tej nowej sytuacji... a przynajmniej tak mi się w nie znającej się na Żubrach łepetynie kołacze.
"Hipotetyzuję" na własne potrzeby, że Fionur źle znosi zmiany (tak wiem, koty z zasady są autystyczne), nowe osoby, nowe sytuacje, wiele się w jej życiu działo... nie ma się co dziwić.
Ja się jej nie boję ani na nią nie złoszczę... cały czas się poznajemy i pokornie przyznaję, iż zdaję sobie sprawę z tego, że jeszcze wiele się może zdarzyć... bo to jest żywa, skrzywdzona istota.
Fionutrzak tradycyjnie nawołuje mnie, tryka, terkocze... przytulił się i zapomniał.
Ale coś jest na rzeczy i wiem, że to nie zniknie jak za dotknięciem czarodziejskie różdżki.
Z rzeczy praktycznych. W nowym lokum Fionutrzasta odkryła wytapicerowaną kompletycznie przez nasze futrzaste kanapę i z radością dokończyła dzieła zniszczenia.