Jimmi a nie będziesz bił?

Narozrabiałyśmy trochę z Bunią

Najpierw ją wygłaskałam i wymiziałam, a ona zaczęła tuptać i ocierać się o parapet na oknie a potem wpadłam na "genialny"

pomysł, żeby jej dać pić i położyłam na parapecie miseczkę z wodą. Bunia się chciała o nią otrzeć i wsadziła głowę do środka i wylała pół miseczki wody. Straty niewielkie -trochę mokra Bunia (wytarłam, przy okazji wyczyściłam trochę uszy ale papierem więc tylko z wierzchu, trzeba by jej podczyścić uszy u weta jutro i pazurki podciąć bo zahacza o ręcznik), trochę bardziej mokra podłoga (też wytarłam) i najbardziej mokry ręcznik - powiesiłam go na drzwiczkach szafki tej od zlewu w przedpokoju ale jego trzeba będzie wyprać bo taki wilgotny ręcznik na którym leżał grzybkowy kotek to super środowisko dla grzybka, także trzeba go będzie do pralki wrzucić z jakimś może odplamiaczem do kolorów i wysuszyć na słońcu (na przewiewie).
Bunia wsunęła całą michę jedzenia z lekami (otworzyłam nową puszkę bo żadnej połówki otwartej nie znalazłam, reszta jest koło innych puszek), ona pochłania to w ciągu kilku minut

Ale ona chrupków nie chce jeść, trochę polizała i tyle. Jak mi Ewelina przywiezie Weaningi to jej odsypię (to są weterynaryjne dla maluszków, moja Frania która nie gryzie ładnie je zjada). Strasznie się ślini (prawie tak jak ToiToi, może trochę mniej bo jej gluty ślinowe nie wiszą, więc te dziąsła nie są w najlepszym stanie). Były dwa siki i jedna kupa (w tym część poza kuwetą, musiała mocno zakopywać i wykopała na zewnątrz). I już nigdy więcej nie nazwę mojej Frani miziankowym terrorystą - od tej chwili ten tytuł przyznaję Buni

Nie szło się od niej odkleić

Szkoda mi strasznie że tyle siedzi bez ludzia
