Dziewczyny, czy gabinet jeszcze działa?
Powinnyście wiedzieć, że pan dr nie przeniósł swojej działalności do Warszawy, bo chciał rozwinąć skrzydła, poszerzyć horyzonty (czy cokolwiek), a dlatego, że po licznych skargach została cofnięta zgoda Izby Lekarsko-Weterynaryjnej na prowadzenie tegoż gabinetu w Świdniku
I to tam musicie uderzać ze skargami. Ale przed złożeniem skarg dowiedzcie się w w/w instytucji czy dr takie pozwolenie działania na terenie Warszawy (jeszcze) ma... Jeżeli nie, z marszu powinna zająć się tym Policja, tzn - zamknąć gabinet.
Nie mogę przytoczyć wielu przykładów tego, jak dr traktował bezdomne zwierzaki leczone za talony w Świdniku, bo miałam "przyjemność" zabrać od niego tylko jednego kota. Kocicę zaniosła na talonową sterylkę starsza pani, dokarmiająca małe przyblokowe stadko. Co zrobił pan doktor? Wysterylizował, a jakże, ale przedtem (standardowo) wyrwał wszystkie zęby i leczył, zamkniętego w małym transporterze, kota kilka tygodni antybiotykami. Oprócz tego, że w transporterze, kota miała założony kołnierz, wątpię żeby w ogóle mogła się tam ruszać, a o postawieniu tam wody czy jedzenia można było pomarzyć...
Na co leczył? Mi nie wyjaśnił, nie wiem czy komukolwiek. Może była to wydzielina z nosa po przebytym w kocięctwie kk? A leczył, oczywiście, za pieniądze... starszej pani.
Przeprowadzał te zabiegi, za które mógł wziąć pieniądze czy to z gminy, czy od pani (czy od obojga

), ale już posterylkowej przepukliny jakoś nie zauważył, mimo że z brzucha wystawała gula wielkości połowy pięści. Może przejdzie wam przez myśl, jak kota zamknięta w małym transporterze mogla nabawić się przepukliny? Ano, to też miałam okazję zobaczyć, kiedy pierwszy raz odwiedziłam kotkę, i zrobiło mi się słabo - agresywna (takie padło określenie) kota była dosłownie wyszarpywana z transportera do podania płatnych, a jakże!, i koniecznych, a jakże!, zastrzyków.
Dwa dni później zabrałam stamtąd pognębioną psychicznie i fizycznie kotkę, która już nigdy nie doszła do siebie i odeszła kilka miesięcy potem z powodu złośliwego nowotworu
Mam tylko nadzieję, że od praktyki w Świdniku nauczył się wyrywać zęby, bo zabieg, który przeprowadził na Buruni polegał nie na wyrwaniu, a urwaniu zębów przy dziąsłach - praktycznie wszystkie korzenie siedziały dalej w paszczy.
Rzeźnik? Sadysta? Nie mogę się zdecydować...