evanka pisze:pamiętam, jak w szkole pod ławką czytałam "Trędowatą" w jakimś przedwojennym wydaniu

zasady pisowni mnie przerastały momentami

Jeśli o "Kręgowatej" mowa, to ja kocham wiernie wersję Magdaleny. Jak to się zwało? "Na ustach grzechu"? ryczałam w głos, aż mi łzy po plecach ciurkały

Rzecz jasna ze śmiechu.
"..potknęła się o rozłożone pod progiem czarne mięso.
(..) - Ja was kocham, hrabini!!"
w kwestii książek "nie dla dzieci", to mając lat 12 dosadziłam się do "Venus w futrze", "Justyna, czyli nieszczęścia cnoty" i "Zwierzoczłowiekoupiór" - Rodzice nazbyt lekko traktowali zawartość biblioteczki na działce w Borach: wstawienie "trefnych" pozycji na wyższą półkę przestawało mieć sens w konfrontacji z dostawionym krzesłem
edit:
Monostra pisze:W ordynacie Michorowskim nie udało mi się zakochać, bo złośliwa rodzina natychmiast po Mniszkównie podsunęła mi "Na ustach grzechu" Samozwaniec . Uwielbiam tę książkę do dziś

O, TO, TO!!! O tym samym skrobałam powyżej. Zresztą spore zjebki zebrała Madzia w mieszczańskim bajorku Krakowa za tę pozycję, bo ichmościowie znajomi Wojciecha nie umieli nijak pojąć, o co kaman w zdaniu "posiadał 200 morg nierogacizny" ;>
A kto się kochał w Panu Samochodziku?...
Wiersz ze "Złotej Rękawicy" znam do dziś na pamięć. Ale kontynuacje Pilipiuka nie podobały mi się wcale, tym bardziej przez jego zdziwaczenie polityczne. Ten to by się z Hanią dogadał, i jak jeszcze..
casica pisze:Przygotowując się do bycia indianinem (..):
- usiłowałam z wołowiny otrzymać przysmak westmanów czyli niedźwiedzią łapę, ponieważ rzeczona miała być dobrze skruszała, układałam ją na ciepłym kaloryferze
- kradłam cielęcinę z lodówki i natychmiast biegłam upiec ją w ognisku, po czym wpieprzałam ze smakiem pół surową
odpadłam
ja, będąc szczawianem, jakoś tak na jesieni wczesnej zabierałam się za ROBIENIE ZAPASÓW NA ZIMĘ.
W tym celu udostępniałam fragment mojego pokoju(czyt. sprzątałam połać "lasu", czyli aranżacji z mchów, kamieni, konarów i suchej sosniny, z ustawionymi w tym zwierzątkami z plastiku [dla każdej strefy klimatycznej zwierzątka osobno..], i w tym miejscu lokowałam spiżarnię ze starego, drewnianego łóżeczka dla lalek - było piętrowe, co dawało możliwość podwieszenia pod "sufitem" dobrej wędzonej kiełbasy na sznurku, dokładałam także zdobyczne - zajumane z kuchni jabłka i słoiki konfitur. Jak się trafiło, to i serek.
Dwa razy prawie wyhodowałam nowe formy życia, nim moja Matula się połapała, że znów coś podprowadziłam z lodówki..
zabers pisze:Też bym chciała wiedzieć, czy przypominam człowieka

z lewej strony bardziej
Za wszystkich, którzy mają potrzebę, trzymam kciuki. Znaczy, nie za to, żeby się nie posikali, nie..