Rozmawiałam przed chwilą z Basią.
Rokowania koteczków nadal ryzykowne.
Jeśli przeżyją jutro ponownie jadą do Olsztyna.
Dostały kroplówkę, hydrokortyzon... nie wie co jeszcze
Basia dopiero wyjeżdża z Olsztyna.
Kciuków nie puszczać.
Wydarzyła się kolejna rzecz...
Zadzwonił syn. Do Basi domu przyszły dzieci z maluteńkim kociątkiem, jeszcze z pępowiną. No i cóż. Basia poprosiła dzieci, żeby poczekały przed drzwiami (w domu wszak wszystkie możliwe wirusy, dla koteczka śmierć). Zadzwoniła do Joanny... a Joanna bez wahania przyszła i wzięła koteczka do siebie....
W ten sposób Joanna ma teraz w domu jakąś kosmiczną ilość maluchów i mamuśkę z łapką do operacji.
Musimy się zastanowić jak w ty wszystkim pomóc.
Na razie maluszki nieszczepione nie mogą trafić do "zadżumionego" DT... u Basi.
Nadaję jak zwykle chaotycznie i emotywnie
