Nooo, fajoski ..... tylko sprawdził się scenariusz najczarniejszy z najczarniejszych. Póki co jedyną osobą korzystającą z drapaka jest Mietka, do cholery jasnej! Chłopcy zauważają drapak jedynie wtedy gdy Mietka na nim szaleje (
paczcie Państwo, dziczyzna się umie bawić

). Przeganiają ją, po czym drapak przestaje dla nich istnieć. Psy ogrodnika, dziady cholerne!
Mam aparat

Wstawię dziś zdjęcia Larwiszona na drapaku oraz Miss Yamahy po Wypadku
Ale i tak największą furorę w domu robi fontanna. Nie żałuję już nawet, pies ganiał tę kasę, koty są przeszczęśliwe.
Że Furcik jest amatorem wody z kranu to wiedziałam, nie dało się nie zauważyć kota wiecznie łamiącego jeden z dwóch obowiązujących zakazów -
NIEWŁAŻENIA na blat w kuchni, bo nogi z dupy wyrwę (drugi zakaz dotyczy stołu), względnie wspinania się po sikającej osobie do umywalki w toalecie (znaczy osoba nie sika do umywalki), lub jak kto woli wkładania łba pod brodę osoby myjącej zęby (na marginesie, zostałam profesjonalnie wyćwiczona w sprawie plucia do celu pastą do zębów). Otóż obecnie przy pełni szczęścia Furcik testuje wszystkie dostępne kombinacje picia z fontanny. Po bożemu (ale to nudne jest) rozchlapywanie, picie za pomocą ręki, wsadzanie całej głowy pod strumień, wsadzanie łap do fontanny itd itd.
Watson próbował, zaraz po przybyciu do naszej gawry, włażenia na miejsca zakazane, ale jako intelektualista szybko pojął, że trafił mu się dom, gdzie od słów przechodzi się do czynów i utrata łba w zamian za spacer po stole się nie opłaca. Zadowalał się bez skargi wodą z miski, ale marzył po cichu o delikatnym szmerku płynącej świeżej, czystej źródlanej wody. Takoż w tej chwili układa się przy fontannie, drzemie, a jak mu się ewentualnie zachce pić wyciąga swą smukłą (taaaa) dłoń,
macza se we wodzie i oblizuje. Nie szkodzi, że leży w poprzek kuchni,
martwcie się ludzie jak tu przejść, ja się relaksuję.
Mietka ma to w dupie, woda jest woda, też mi wielkie halo! Barany!