ojej jakie biedy.. a rodzina bez pardonów bierze mieszkanie po zmarłym

powiem tak, serce pęka- ale rozsądek musi brać górę:
krop- 8 lat, szpotawe stopy, bez zębów, nawracające zmiany kataralne, fafla z nocha i leczenie dożywotnie,
fiona- bez oka, bez zębów, 8 lat,
czesiek, basia i kuba - po 5 lat (ciężko powyżej 3 roku życia wydać kota)
sabina- menda..zero szans na adopcję
balbina- już tylko moja, nie uznaje nikogo innego (marne szanse na adopcję)
stachu- białe oko- czy ktoś takiego pokocha?
bercia- w sumie jedyna kandydatka do adopcji, bez zastrzeżeń................
tia, 9 kotów, w czym 8 z małą szansą na adopcje........
no i 1 maja przyjęcie ciapkota do hotelu, bez rezerwacji młoda para pod hotelem błaga o przyjęcie kota. eksmisja, wyjazd za granicę. kot był kiedyś w schronisku. 40 zł gotówki i obietnica małej opłaty za hotel za mniej więcej miesiąc czasu. czy się doczekam? życie pokaże. żadnych dokumentów tych ludzi nie mam, kot bez ksiązeczki. co miałam robić? brać? nie brać? kot by poszedł znów do schroniska. mam więc 10 na stanie z nadzieją że młodzi ludzie po niego wrócą.
poza tym- mimo dobrego zysku (bo nie narzekam) miałam hard core masakrę majówkową. ponad 20 kotów klientów, 10 tymczasów, 3 w domu, 3 z komitetu powitalnego, 3 w prywatnym mieszkaniu obsługiwałam, i patologiczny pies który zeżarł smycz za stówkę. dziewczyny ja mam tylko 22 boksy. wynajęłam wszystkie, bo zarabiać muszę, miałam od ferii totalną biedę i zastój. nasze tymczasy dostały do dyspozycji tylko 3 boksy i magazynek, mgj przejęła marcię za co jej chwała
teraz już do września tak będzie, bo tak jest co roku. będąc w PKDT przestawałam przyjmować tymczasy mniej więcej od maja do września, bo to okres kiedy muszę pracować na maxa.
nie mogę robić kołchozu i trzymać kota na kocie. to nie było by dobre ani dla adopcyjnych ani dla kotów klientów. poza tym sama obsługa tych zwierząt graniczy z cudem. anula była na jednym z dyżurów- ok 3 godziny pracy która nie ma końca. dziekuję ani za pomoc była dzielna

zresztą każdy kto popracuje troche u mnie- szybko zwija żagle, jest za ciężko po prostu, a ja wymagam błysku od siebie i od innych. w domu mogę mieć bałagan, kociarnia musi się świecić.
także te co są- szukamy im domków, robimy ogłoszenia, karmimy i zapewniamy luksusik. kolejne przyjęcia w połowie września.
teraz zbieramy pieniążki tylko na utrzymanie rezydentów adopcyjnych. i na sterylki, ewentualnie na dokarmianie kotów w mieście na budowę budek ocieplanych do kłanina.przepraszam- ale nie przeskoczę tematu latem, bo bym musiała budować trzecią kociarnię i zatrudnić kogoś na cały etat. w sobotę jak weszłam do kociarni o 8.00 wyszłam o 15.15. taka praca. ale te koty które są są już zdrowe, po kilku przeglądach weta, nie stwarzają zagrożenia dla kotów gości. grzybicy nie ma nawet śladu. nie narażę się na przyjęcie kolejnych kotów, które musiałabym objąć kwarantanną i mogły by mi coś wnieść do placówki.
także ogłaszam przerwę wakacyjną na zwozy kotów do mnie. przy tej liczbie zwierząt naprawdę przestaję ogarniać cokolwiek. a to nie o to chodzi żeby upychać zwierzaki jak kury do klatek.
dziękuję za wszelką pomoc, która płynie z każdej strony

sylwia i malwina przyniosły 2 wielkie wory darów

dla kotowatych- naprawdę gest wspaniały.
moja wetka prosi mnie o przejęcie kociąt, ale w sezonie kiedy zaraz będzie druga majówka i czerwcówka a potem wakacje- nie odważę się po prostu fizycznie:( szkoda mi też boksów i drapaków, bo zniszczenia jakich doznała kociarnia po pobycie małych "gremlinów i murzynów" do dziś wołają o pomstę do nieba. obsikiwane drapaki po prostu w oczach się rozpływały

ściany w grudniu musiałam wymalować.
i kolejna sprawa- mam w hotelu 2 koty opłata za 2 tyg z góry (z dużą zniżką), rozwód. nie wiadomo co będzie dalej. małżonkowie oboje za granicą. muszę się liczyć z faktem, że koty być może zostaną u mnie w celu adopcji. sytuacja rodzinna nie ciekawa. jeden kotek nie ma oka

więc być może kolejne 2 koty do adopcji na stanie. ech............