Witam wszystkich.
Mam problem z moja 3,5 letnia kotka, która ma białaczkę. Nazywa się Cicia. Objawy choroby wystąpiły u niej, kiedy miała rok. Zostały zrobione badania krwi. Wynik był słabo pozytywny (?), ale lekarz stwierdził ze ma białaczkę. Nie chciała jeść ani pić, miała gorączkę, nie załatwiała się (kupka się zapiekła z powodu gorączki). Dostawała antybiotyk i jakieś leki na odporność. Przeszło jej i do tej pory było wszystko w porządku. Kotka jadła, bawiła się - ogólnie myśleliśmy, że jej odporność wzrosła, bo dożyła 3 lat i że wszystko będzie ok. Uśpiła się moja czujność, przez długi czas zaglądałam jej w oczy - czy błony w oku są przekrwione i były, po jakimś czasie przestałam. Ze względów finansowych nie powtarzałam testów. Przed wczoraj zaczęły się problemy. Kotka przestała jeść, pić, załatwiać się, reagować na zabawę, chowa się ciągle pod kaloryfer i śpi. Skonsultowałam jej stan z rodzicami, którzy stwierdzili, że to wina upałów i ja panikuje. Wczoraj coś mnie tknęło, żeby sprawdzić jej te oczy. Okazało się, że ma blade błony. Tata załatwił mi wizytę w klinice na kreskę, więc zapakowałam kotkę i pojechałam tam. Pani doktor zmierzyła jej temperaturę (poniżej 38, więc lekko obniżona), zajrzała w oczy i powiedziała to samo co zaobserwowałam-blade błony, podała jej kroplówkę z witaminami, antybiotyk i steryd (wyczytałam na forum, że przy kotach z białaczką powinno się ich unikać). Następna wizyta w poniedziałek na kolejną porcję antybiotyku, chyba że nie będzie chciała jeść to trzeba przyjść na kroplówkę. Powiedziała też, że albo jej się poprawi albo nie i to będą jej ostatnie dni...

Jedyna poprawa jaką dziś zauważyłam, to to, że zjadła dwa malutkie plasterki szynki (urywana po kawałku, podstawiana pod nos). Niestety dalej nie chce pić. Podałam jej strzykawką 2ml wody z glukoza. We wrześniu miną 3 lata odkąd uśpiliśmy Ruską (Kotka z białaczką, miała 2,5 roku, dowiedzieliśmy się 1.09, weterynarz dawał jej pół roku-rok, 28.09 w nocy zaczęła się dusić i o 3 w nocy uśpiliśmy ją, bo już się bardzo męczyła). Nie przeżyję kolejnej takiej straty, więc błagam Was pomóżcie mi jakoś

Nie stać mnie na drogie leczenie ani moich rodziców, ale czytałam o tym interferonie, że pomógł wielu kotkom i jest niedrogi. Zastanawia mnie to, czemu żaden weterynarz, ani nasz osiedlowy, ani w klinice nie wspomniał nigdy o takim leku! Przez te ponad 2 lata mogłam ją leczyć a nie byłam tego świadoma

Czy jeśli są już objawy (nawrót choroby) to nie jest za późno na interferon? Proszę Was o pomoc, kocham bardzo moją kotkę a mam ciężką sytuacje. Oprócz Cici mam jeszcze 5 innych kotków (wszystkie przybłędy, uratowane przed śmiercią) z czego jedna (Franka) też jest poważnie chora, prawdopodobnie ma guza mózgu, miała napady padaczkowe. Na szczęście Franka ma się już trochę lepiej, znaleźliśmy profesora, który dobrał jej odpowiednie leczenie i dzięki niemu Franka jeszcze żyje (inni weterynarze nie dawali jej żadnych szans). Proszę, poradźcie mi, co mam robić?
