Aaaaa...!!!
Latacz przyleciał na nasz parapet.Mały, tłusty i brązowy.Bez ogona(?).
DZIŚ!!!
Fiońcia nie zauważyła ,bo
śpiła na mojej poduszce, Felek i Amka byli akurat na parapecie.
Felek postawił uszy.I koniec.To był wyraz skrajnego wzburzenia.
Wiecie- może i Felix jest mieszańcem bri.Ale charakter ma brytolski w 100%!On ma do tego stosunek taki :
jezdem aliganckim kotem , mje nie wypada być warjatem!.
Uszy "chodziły" to do tyłu ,to do przodu.
Ze dwa razy podniosła się i opadła łapka...
Za to Mińczuś...oszalał oczywiście.Oczka stały się wielkie jak spodeczki, ogonek fruwał niczym ten
latacz...no i łapki tradycyjnie "kroliczyły".
Po tym poznałam,że jest
latacz.
Wiecie to wielkie szczęście,że okno było zamknięte i osiatkowane.
Bo byśmy mieli obiad.Amka NAPEWNO upolowałaby ptaszka.Nie wiem ,czy by go zeżarła,ale w oczach miała coś takiego....nie chciałabym być tym ptaszkiem!
Maleńka jest kotkiem całkowiecie i absolutnie niepoczytalnym.Wpada w ekstazę albo nie wiem w co i dostaje kociego obłędu.Przy
lataczu też dostała.Wykonała łapkami oszalały młynek. Walnęła z dziesięć razy czerepkiem w szybę.W zapamiętaniu przebiegła po Felku.
I spadła z parapetu.
Na szczęście w sypialni ma łóżko zaraz pod oknem, więc nic sobie nie zrobiła, bo wyjątkowo na nie trafiła (zwykle trafia w dziurę pomiędzy łóżkiem a ścianą).
Wskoczyła zaraz.
Znowu łapki, ogonek...
Postanowiłam sprawdzić co jest
temu ptaszku,że gapi się na Amelię i nie odlatuje.
Jakiś ptasi wariat ,czy co?
Otworzyłam ostrożnie drugą, nie osiatkowaną ( bo nie otwieraną) część okna...Amka została po przeciwnej stronie szyby, walcząc zajadle w tą szybą...ale szyba nie ustąpowała...zaś ja wyciągnęłam rękę...i pogładziłam piórka!
I już miałam podjąć decyzję "biorę" bo pewnie jakiś ptasi kociak ,co to wypadł z gniazda i trzeba temu szczeniakowi ptasiemu pomóc...ale nad moją ręką śmignęła ruda łapka.
Felek Wielki Łowaca postanowił sprawdzić czy ptaszek aby nie jest sztuczny.
Ptaszek wykonał skok w przestrzeń...zamachał rozpaczliwie skrzydełkami...i odleciał!
Felek został pochwycony,okno zamknięte.
Nie, nie bójcie się, tu jest niski parter.NIKOMU nic nie groziło.
Amelia siedzi na parapecie murem.Widać ,że dziewczyna MA PLAN.Plan za mądry pewnie nie jest-autorka jest maleńkim persikiem z przerośniętym instynktem łowieckim.Swoja drogą -krzyżak mówil ,że " łowna nie jest"...jestem zdania wręcz przeciwnego.To najłowniejszy z moich kotów.No,ale moje stado składa się z dziwaków i śpiochów...
Mińczu próbowała jeszcze w związku z ptasim niepowodzeniem łowieckim upolować psi ogon wystający spod kołdry...wiecie co było dalej...Mel wyskoczył na nią z kłami na wierzchu, wyrwał garść kłaków z Amelii, potem pluł a Amka się bała przez jakieś trzy minuty, natępnie poszła się o jamnika poocierać.
Kotek o baaardzo maleńkim ,mińczuszkowym rozumku!
Jamnik przyjaźnie merdnął ogonem na nią i zasnął.
Oczywiście moja maleńka nie robi siczków od wczoraj.Nie było gości.
Co do Wielkiego Łowcy ,to zdegustowany poszedł spać do pokoju Młodego Kotkinsa (który przyjechał wraz z babacią w nocy i odsypia).Mruczał przy tym "
to nie jezd świat dla brytyjskich kotuff, czy coś w tym stylu.
Widząc ,że parapet drugiego ogrodowego okna został pusty, wskoczyla na niego Fiońcia.Pomrugała i się połozyła.Opala właśnie lewy boczek.
Ja czekam aż ona powie,że chce mieć tipsy!
I kolczyki w
łuszach.
Oraz pierścionek na ogonie...
Hmm...ubiegłej nocy, tej poprzedniej była burza.WSZYSTKIE kotkinsy spały z nami w łóżku.Mel i Amelia ze strachu.Fio -bo śpi zawsze.Felek przyszedł od dziadka i też spał ...nie wiem dlaczego on spał.Pewnie "bo inni śpią".
Było fajnie: ciasno, gorąco i głośno (Mel chrapał, Amka miauczała jak grzmiało i się błyskało).
Jamnik robił nam z miłości lizing (czyli lizal systematycznie miejsce przy miejscu kończyny)
Rankiem Małż popatrzył na mnie i rzekł:
- Jak mi przyprowadzisz choć jedno jeszcze zwierzę...to JA SIĘ WYPROWADZAM!!!
I ja go kurcze rozumiem...
P.S. Mlody Kotkins wstał, przeczytał i mówi,że Felix to nie Wielki Łowca ale Wielki Instruktor Latania!!!
