jasdor pisze:(...)
Chcę powtórkę ...

Ja też

Strasznie się cieszę z nowych domków. Bardzo, bardzo

Kosieńce wszyscy gratulujemy
U nas dzień był słodko-kwaśny i trochę jestem zła. Ale dobrych rzeczy było więcej. Wypuszczaliśmy dziś jeże i niestety była TV. Ja się po prostu do tego nie nadaję. Wyszło głupio i sztucznie. Mam nadzieję, że wywalą ten materiał ze mną i zostawią tylko jeże i panią weterynarz. W sumie najlepsze z tego było to, że miałyśmy odejść i pan kamerzysta filmował jak odchodzimy. Jak zniknął mi z oczu, powiedziałam, że już nas nie widzi i zaczęłyśmy dość swobodnie komentować to nieszczęsne zajście... Wtedy pan kamerzysta wychynął z krzaków i krzyknął "A ja panie jeszcze słyszę

" i prawie turlał się ze śmiechu w listowiu.
Teraz rzeczy lepsze, czyli samo wypuszczenie. Pierwsza wychynęła Grzybinka i dziarskim krokiem oddaliła badać otoczenie. Za nią powlókł się niechętnie Bielak. Mały i Duży Zee nie mieli w ogóle zamiaru wychodzić z domku. W końcu Duży zdecydował się sprawdzić gdzie jest i ruszył w zarośla. Mały wyszedł... Rozejrzał się.... i stwierdził, że zapomniał wyłączyć żelazko i zabiera się z powrotem

Wlazł do domku i czekał na transport

W końcu jednak kumplowska solidarność przeważyła i popędził za Dużym. Oczywiście obiecałam mu, że wszystko posprawdzam. Nie było to jednak jakieś spektakularne wypuszczenie. Cała banda po oddaleniu się od ludzi walnęła się niemal pokotem i spała. Nic w tym dziwnego, ponieważ obudziliśmy je w środku nocy i zafundowaliśmy kupę wrażeń. A one wczoraj urządziły sobie całonocny panel dyskusyjny pod akebią.
Z rzeczy jeszcze lepszych - myślałam, że jeżyca Sandi nie przeżyła hibernacji. Co prawda zwłok nie znaleźliśmy, ale występował niedobór jednego jeża, więc byłam na 100 % pewna, że znajdę ciało gdzieś w niedostępnym zakamarku domku, jak już wszystko rozmontuję i będę czyścić. Niosę sobie dziś wieczorem osamotnionemu Grubolkowi jedzenie, a tu patrzę - w ogródku siedzą dwa jeże

Jestem przeszczęśliwa. Tadzik również wygląda lepiej - zjadł na jedno posiedzenie prawie całą saszetkę jedzenia.
I najlepsze na koniec - Ufi zwiedzała dziś ogródek

Od kilku dni otwór drzwiowy zostawiamy otwarty, bo Ufi omijała go szerokim kołem i zmykała na poddasze. Uznałam, że zdecydowała że będzie kotką niewychodzącą i przestałam się martwić. Siedzę sobie dziś na pufie i patrzę, a tu Ufi łypie na mnie z tarasu

Jak wyszła, nie mam pojęcia. Otwarte drzwi tarasował Baltisur, więc musiała przemknąć przed jego nosem. Spędziła na zewnątrz jakąś godzinę. Zwiedzała garaż, siedziała z Ozzim pod samochodem i leżała w słonku, na trawniku. Potem z chęcią wróciła do domu i zajęła się konsumpcją
