Wróciłyśmy z lecznicy.
Pani doktor zadowolona z wyglądu i kondycji Myszy - powiedziała, że wygląda lepiej niż kiedy pierwszy raz ją widziała, i że gdyby to miało być coś gorszego, to na pewno nie miałaby takiej błyszczącej sierści itp.
W tej chwili "typuje" trzustkę - leczenie długie, ale powinno dać rezultaty. Mysza dostała kroplówkę podskórną 130 ml NaCl i 20 ml duphalyte, metoclopramid do tyłka (żeby nie wymiotowała) i tolfinę. Ceporex damy jej wieczorem, antybiotyk powinno się podawać o takich samych porach. Szwy zdjęte, brzuch zagojony (a jednak polizała sobie trochę niedobra Mysza, no i znowu pojawił się odczyn na nici, ale dużo mniejszy tym razem).
Przyjechałam z całą siatką leków

Wytyczne na ten tydzień to antybiotyk codziennie, metoklopramid 2 x dziennie, tolfina raz na 2-3 dni, lakcid dopyszcznie i co drugi dzień kroplówka

Z tą kroplówką może być jazda... NaCl to pół biedy, ale duphalyte szczypie i trzeba wpychać z takiej wielkiej strzykawy do "garba" z NaCl-em, Mysza może się nieźle rzucać

Chociaż dziś zniosła to dzielnie, aż wetka sprawdzała, czy jej na pewno wchodzi pod skórę, bo nie pisnęła nawet. Owszem juz po wszystkim, w kontenerku, Mysza odstawiła szopkę - śliniła się i zgrzytała. Na szczęście przeszło, to chyba reakcja nerwowa.
No. I oby Mysza zaczęła sama jeść, bo jeśli nie to pojutrze będę musiała karmić na siłę, a już bardzo bym nie chciała...
Jest lepiej, ale kciuki forumowe nadal potrzebne
