Odważyłam się napisać swój pierwszy post

Kilka godzin temu zadzwonił do mnie wet z informacja, że mój 7 miesięczny kot ma pozytywny wynik testu na białaczkę.
W poniedziałek (wtorek) mamy się spotkać, żeby omówić dalszy sposób postępowania.
Elmo jest od początku pobytu u nas (miał 13 tygodni; jest u nas od 6 stycznia) chorowity. Kichający, z wydzielina z nosa, z incydentem zapalenia pęcherza. Początkowo zdiagnozowany latentnym herpeswirusem, teraz ten test

W domu mam jeszcze dwa 2 letnie koty. Jeszcze nie wiem czy są zarażone.
Co robić ???
Wiem, że pierwszy pozytywny wynik to nie wyrok. Wet chce dalej diagnozować w stronę chłoniaka. Pewnie będziemy testować pozostałe koty. Ale już mówi się o izolacji młodego od starszeństwa. Czy jest szansa, że przez 3 miesiące podczas permanentnego kontaktu (wspólna miska, kuweta, lizanie się) dotychczasowi rezydenci się nie zarazili ? Czy izolując Elmiego nie wywołam u niego większego stresu, który tylko pogorszy sprawę ? A czy starszym, które przecież mogły się zarazić tez nie wyjdzie to na gorsze ?
Czy białaczkowce wylizują się nadmiernie ? Bo i Elmo i Opera (od pojawienia się młodego) liżą się namiętnie i długo. U Opery trzech różnych wetów nie znalazło zmian skórnych... A ona nadal sie wygryza i wylizuje (bez utraty sierści).
Jestem początkująca. I w temacie kotów i w temacie białaczki, ale po pierwszej "płaczliwej" reakcji muszę się wziąć w garść i spróbować zmierzyć się z problemem.
Bardzo liczę na Waszą pomoc w tych pierwszych chwilach i proszę o popchnięcie we właściwą stronę

Dodatkowo wet, który zaproponował test białaczkowy jest blisko, ale nie mam do niego zaufania. Wet który jest dobry, na białaczkę nie wpadł, a do tego leczy na drugim końcu miasta...
Co robić co robić ???