Rózia to Nasza najmilsza i najukochańsza koteczka.
Znaleziona w Jeleśni, prawdopodobnie wyrzucona z samochodu z dwójką swoich maluchów, przygarnięta na chwilę przez starszą panią, ostatecznie trafiła do Nas.
Koteczka od razu skradła nasze serca. Nie ma takiej drugiej – jest jedyna w swoim rodzaju, niezwykła, niezapomniana. Ma w sobie nieograniczone pokłady ufności, miłości, łagodności, które ofiarowuje człowiekowi przy każdej możliwości.
Rózia to przepięknej urody około 2-3 letnia, biała koteczka tricolor z niezwykłymi, wymownymi, mądrymi oczami. Jest bardzo delikatna. Ta delikatność okazała się być dla niej jednak… zabójczo zgubna. Życie nie obeszło się z nią łaskawie.
Prawdopodobnie kiedyś miała prawdziwy dom, lecz z jakiegoś powodu go straciła. Los skrzywdził Rózię bardzo… czasami myślę, że za bardzo.
Los czy też może… człowiek ?
Może gdyby jej opiekun miał serce i wrażliwość, nie porzucił by jej , może gdyby to się nie stało… nie skazał by ją na chorobę lub śmierć.
Przyjęliśmy Rózię nie wiedząc wtedy jeszcze, że już niedługo… z powodu wykonanego kotce standardowego badania – testu… dowiemy się o ciążącej nad nią jak wyrok -nieubłaganej diagnozie lekarskiej.
Rózia miała już zainteresowaną rodzinę adopcyjną, jej kocia przyszłość rysowała się „różowo”, wszystko jak w bajce miało zakończyć się „happy end –em” ale … rozsypało się jak „zamek z kart”.
Diagnoza brzmiała prawie jak wyrok, choć wyrokiem nie jest i być nie musi – teraz to wiem, i wierzę ze tak będzie.
Wszyscy zastanawialiśmy się i zadawaliśmy sobie pytania – dlaczego ona ? kiedy ? jak ? co teraz ? Pytania pozostawały bez odpowiedzi.
Nasza Rózia jest chora na białaczkę. Białaczka u kotów to wirus powodujący spadek odporności . Rózia ma taką można powiedzieć „bezobjawową” białaczkę. Jest nosicielem wirusa - to wiemy ponieważ test białaczkowy wyszedł dodatni.
Natomiast przypuszczać należy, że jest tylko nosicielem wirusa –Rózia nie ma objawów aktywnej choroby. Możliwe, że zwalczyła chorobę ale wirus pozostał ukryty w jej organizmie, może się kiedyś uaktywnić ale wcale nie musi.
Kocią białaczkę można to porównać do ludzkiego wirusa ospy. Na ospę zachorujemy jeden raz - nigdy powtórnie. Wirus ospy może jednak pozostać ukryty w organizmie człowieka /umiejscawia się w zwojach nerwowych/ i objawić się już później, nawet wielokrotnie jako półpasiec. Ludzie chorują na półpasiec zazwyczaj właśnie w okresie obniżonej odporności, w czasie nadmiernego obciążenia stresem. Jedni chorują na półpasiec, inni na astmę, alergie i to że chorują nie czyni ich gorszymi, innymi.
Podobnie jest u Rózi – stres i spadek odporności są dla niej niesprzyjającymi czynnikami, które mogą wywołać problemy zdrowotne. Jeśli jednak będziemy tego unikać, może żyć jeszcze długo, bez konieczności odwiedzania weterynarza częściej niż jak to jest w przypadku innych zdrowych kotów.
Nie należy mylić białaczki u kotów z białaczką u ludzi. Nasza białaczka to nowotwór natomiast u kotów chorobę powoduje wirus.
Z powodu białaczki Rózi umówiona adopcja nie doszła do skutku - rodzina wycofała się z adopcji.
Chory kot – to dla większości kłopot - zepsuta zabawka - przyjaciel z defektem, problemy, wydatki, stres, obawa - nie chcemy problemów, ludzie się boją.
Nie, nie mam żalu – rodzina chciała zdrowego kotka, i my myśleliśmy, że tak jest.
Rozumiem to, każdy z Nas jest inny, ma inne potrzeby, inny charakter, inną odporność na stres.
Dobrze, że stało się to jeszcze przed adopcją kotki. Rózia nie powinna trafić do domu gdzie ludzie nie wiedzieliby jak sobie poradzić w takiej sytuacji, jak kotce pomóc, gdzie nie mieliby dość siły aby walczyć z jej chorobą, aby walczyć o jej zdrowie.
Rózia musi trafić na osobę-rodzinę , która się nie poddaje przeciwnościom losu, która potrafi walczyć o swoich najbliższych, szuka rozwiązań, ma siłę, wiarę i nadzieję, że wszystko będzie dobrze.
Ona potrzebuje osoby – rodziny, która zapewni jej całkowite bezpieczeństwo, która jej nie odda, nie porzuci, nie uśpi.
Czekam na kogoś kto ją pokocha taką jaka jest.
Nasza kotka czuje się bardzo dobrze. Jest w Naszym domy tymczasowym. Bardzo o nią dbamy, więc nie choruje. Podajemy jej tylko suchą karmę wysokiej jakości, wodę, okresowo kocie witaminy. Wyprowadzamy na smyczy dwa, trzy razy dziennie aby podnieść jej odporność i urozmaicić samotne, nudne dni w małym pokoiku / kotka, choć uwielbia kocie towarzystwo nie może przebywać w towarzystwie zdrowych kotów – bo te mogłyby się zarazić /.
Jest Naszą najwspanialszą perełką - takim kotem 1 na 1.000.000. Niestety z powodu białaczki trudno znaleźć Nam dla niej prawdziwy, kochający dom, kochającą osobę.
Wierzę, jednak, że gdzieś jest, że gdzieś czeka - tylko może nie potrafimy się znaleźć – osoba, która ją pokocha i zaakceptuje. Będziemy cierpliwie czekać na taką osobę – wierzę, że się znajdzie. Nie mogło by być inaczej bo wiem, że są wśród Nas ludzie obdarzeni wyjątkową wrażliwością.
Adopcja jest bezpłatna, a koteczka jak już pisałam, przemiłego, łagodnego charakteru - domowy przytulak, jest wysterylizowana, zaszczepiona, "pełen serwis", z książeczką vet.
Więcej informacji o koteczce możecie dowiedzieć się dzwoniąc lub pisząc do Stowarzyszenia Humanitarno-Ekologicznego „Dla Braci Mniejszych”
http://www.braciamniejsi.com.pl lub kontaktując się bezpośrednio ze mną :
stellart@stellart.com.pl tel. 0 607 30 24 23. Stowarzyszenie zastrzega sobie prawo do wizyty przedadopcyjnej. Osobie zainteresowanej mogę przesłać więcej zdjęć koteczki oraz odpowiedzieć na dodatkowe pytania co do charakteru, wyglądu, upodobań, zdrowia.
Pewna jestem, że osoba, która zechce znaleźć w swoim sercu „dom” dla tej kotki, nie będzie tego nigdy żałować.
Ta koteczka bardzo czeka na swój prawdziwy dom - dom tymczasowy to nie to samo co własny dom. To tylko taka poczekalnia, przystanek, kocie pogotowie opiekuńcze, to taka namiastka rodziny.