Żuni9o wczoraj otworzył zawór kupalowy. Jeśli coś może być w tym pozytywnego to to,ze to były konkretne sznurówki a nie rozlewisko. Taki goowniany drobiazg, który cieszy

Bolał go brzuszek i to widać było. Ile w tym było zasługi sosu to nie wiem. Bo TZ złapał Żuka w garze ze stygnącym sosem. U niego na prawdę oczy trzeba mieć dookoła głowy a wyobraźnie przyszłościową na maksa rozwiniętą.
Żuk jest spryciarzem wielkim. Rano robi strategiczne wypady do mich kotów. Pilnuje chwili kiedy ja przestaję uważać i hyca na miski. Czasem łapię go na oko

jak szykuje się do desantu. Od razu odwraca się i ucieka za załomek fotela. Po to tylko by znów głowinę wychylić i czekać kiedy czujność stracę.
Szkoda go bardzo mimo wszystko. On by tak pojadł czego innego. A z drugiej strony reszty szkoda bo ona by pojadła jedzenia Żukowego.
Jego sitko jest namiętnym obiektem pożądania każdego kota. Myć nie muszę tylko daję wylizać. Julka przesuwa jęzorek systematycznie raz przy razie by nic nie uronić.Potem czeka an odwrócenie sitka. Lucek warcząc omija co nie które fragmenty. On krąży nad nim jak drapieżnik zahaczając jęzorkiem różne miejsca. Rzuca przy tym na boki groźne spojrzenia. Sitko po nim jest brudne i Julka z reguły je domywa

Karmel stracił ostatnio zainteresowanie nim.Dorósł
Pikuś po zębowym zabiegu dziś stawił się na jedzenie. Musiałam miski mu pilnować by szarańcza a szczególnie Żuk mu nie zeżarły. Więc on jadł a ja stałam nad nim pijąc kawę. Więc on gapił się na mnie podejrzliwie w każdej chwili gotowy na odwrót a ja udawałam,że tylko piję kawę. Całe zło świata związane z jego napastowaniem i umęczeniem spoczęło na mych barkach.
Czuje się lepiej i nie grozi mi dziś wędrówka na oddział. Dał mi lekarzyk czas do wtorku na ogarniecie swego pęcherza. Jakoś my
siem dogadali.