Brzuszek Mijki jest duży, termometr wskazuje gorączkę, ale mimo to Miyki nie wygląda źle w znaczeniu takim, że je, mruczy, zaczepia Czosnka. Podczas naszej wizyty nie była niemrawa, nie leżała ospała, widać, że się trzyma. Czy nas poznała, nie wiemy, nie mniej, przyszła na kolana jednej z nas, ułożyła się na nich i oparła bródkę o kolano, spędziła tak dłuższą chwilę. Jest taka ładna, taka kochana. Nie mruczała za bardzo, ale Domek mówił, że mruczka z niej ogólnie jest, taka zresztą też była u nas: mruczała dużo i głośno (w nocy, pamiętamy jeszcze, no...że ściany się trzęsły od jej tego mruku to nie można powiedzieć, ale było głośno, naprawdę głośno...taki mruk z niej). Ponoć w nocy lubi spać przy szyi:-) U nas, kiedy jeszcze miałyśmy ją na tymczasie, to jej owijanie się wokół szyi było niemal strasznie; z pełnym poświęceniem, z poczuciem celu drążyła korytarze w kołdrze (trzeba było się przed nią osłaniać), by dostać się do szyi i się owinąć wokół niej. Duszący szalik. Wampir prawie że:-) Ogólnie Mija podczas naszej wizyty zachowywała się normalnie - zaczepiała na przykład Czosnka (jaki fajny ten Czosnek:-)), razem z Czosnkiem coś tam w kuchni pogadali (u nas Mija była mniej kulturalna, ogłady nabyła chyba ostatnio), interesował ją kubek z herbatą. Nie wyglądała na taką, która źle się czuje.
Kiedy Mija została zapakowana do transporterka, by jechać do weterynarza, Czosnek oglądał kontenerek ze wszystkich stron, próbał dosięgnąć Miji łapką, zagadywał ją. Nie chciał, by jechała bez niego...
Potem byliśmy z Domkiem u weterynarza (bardzo fajna pani weterynarz:-) - gdzie Mijka dostała jakieś zastrzyki. Pani weterynarz dużo wyjaśniała, mówiła...
Mijka taka mała, a już chora...
Mijka
