A jak, gość relacjonuje, chociaż z opóźnieniem
Maniana, czyli trikolorka - urocza, słodka, kochana, nakolankowe cudo, namolniak miziakowy. Przydałby jej się DT, który miałby na nią oko, bo chudzinka i zakatarzona taka

z charakteru prawdziwe cudo.
Maksymilian vel Maks aka Duży Rudy - dojrzały pan. Cudownie uroczy - nadstawia łeb do głaskania, przepięknie mruczy, wywala brzucha, nadstawia karczycho, uszka, bródkę... strasznie słodki.
Marmurek - jak on gada! Najbardziej to żeby "zająć się głaskaniem kota". Nakolankowy, cudowny, piękny, kochany, uroczy.
Zwisłoucha - niewiarygodne, że kot, który teoretycznie powinien zwijać się z bólu (te uszy...) jest tak kochany, delikatny, miziankowy... niezbyt lubi inne koty, zwłaszcza, jak przychodzą do człowieka, gdy to ona odbiera swoją porcję mizianek. Brakuje jej ludzia bardzo.
Jak jej czyściłam uszy, to tylko pomiaukiwała, nie broniła się, spokojna taka.
Confetti - uległy wobec innych kotów, więc w kolejce takich miziaków wylądował na samym końcu. Owija się dookoła nóg, zawołany wskakuje na kolana i nadstawia się cały, próbuje całować człowieka.
Burilla - bez problemu wskakuje na kolana, jak tylko się je klepnie. Jak kolana są zajęte Burilla potrafi usiąść obok i prosząco kłaść łapką na nodze lub też ją tak "zwijać" do prośby, jak psiaczek. Kochany, tuli się i mruczy...
Klatkowce:
- długowłosa Micia - dziewczynka przestraszona, ale podobało jej się głaskanie. Nie na tyle, żeby mruczeć, ale wsadziła łeb pod pachę, nadstawiała zadek i przede wszystkim uszka, gdzie odkryłyśmy prawdziwą kopalnię

dała sobie wyciąć kołtunki, przydałby jej się DT doświadczony w długowłosych, bo według mnie te nasze zabiegi sprawiały jej taką ulgę, że jej oswajanie polegać będzie głównie na pielęgnowaniu i jej czerpaniu przyjemności z tego. Potrafi nasyczeć na inne koty, gdy włażą jej na głowę, ale to chyba normalne?

na człowieka też potrafi nasyczeć, a zaraz po tym chowa głowę i nadstawia dupkę.
- Marcel - cuuuudny, ma taki biszkoptowy odcień. Jest bardzo spokojny, niewiele go rusza. Wzięty na kolanka leżał totalnie wyluzowany, jakby się ucieszył, że tak wygodnie. Rozmruczał się (na cały pokój) od pierwszego dotknięcia pod szyjką, potem już można było z nim zrobić wszystko - najlepiej go tak mocno i długotrwale turlać po boku. Głaskany po brzuchu delikatnie, w zabawie, chwycił mnie łapkami. Jedna puszczony luzem zwiewa, klatka mu dobrze robi.
Mandarynka - lekko przestraszona dziewczynka. Ona jest bardzo drobna, a przy tym pysk ma taki płaski i brytkowaty jakby. Położona na kolanach też się wyluzowała, ale nie mruczała jeszcze - włożona do klatki wyciągnęła się w kuwecie i zażądała głaskania na boczku.
Marmolada - większa wersja Mandarynki. Przestraszona wtula się bardzo w Micię (długowłosą). Także daje się głaskać i też najchętniej po uszach (na uszy wszystkie bardzo się cieszą z głaskania).
Maszka (szylka) - trudno o niej powiedzieć cokolwiek, była zbyt słaba, by energiczniej zaprotestować. Podczas nawadniania dawała się głaskać po uszkach bez większych oporów.
To chyba tyle...
