przed chwilą przyjęłam od Marty kotkę trikolorkę : Martę. podrzucona w transporterze pod schronisko, już ją odrobaczyłam, odinsektowałam. nie podoba mi się łysy placek pod szyją kota- wygląda na pogryzienie. baba w ciąży ją zostawiła. po prostu fajnie, duża empatia. ciekawe czy swoje dziecko też podrzuci do okienka życia jak urodzi
kochani- mam na stanie 11 kotów a adopcje trochę jakby nie patrzeć stanęły. nie czuję się fizycznie na siłach dokacać się dopóki nie zejdzie choć ze 2- 3 koty. tylko w pilnej i nagłej potrzebie mogę zrobić wyjątek przyjęcia kota. totalnie siadło mi kolano, kręgosłup, ketonal już nie działa p.bólowo. na jesień pewnie pozamykam wszytko na kilka mies i hotel i kociarnię adopcyjną- bo chyba będę musiała dać się pod nóż. pożyjemy, zobaczymy, ja w każdym razie życzę sobie dużo zdrowia.
aha- jeżeli znalazła by się chętna choć jedna duszka do pomocy do "generalki" w ciepły słoneczny dzień- to będę wdzięczna. nie dam rady sama poprać wszystkich drapaków, pomyć półek i ścian. to jest ciążka fizyczna praca na kilka godzin, a ja się z trudem schylam. zresztą źle znoszę domestos (struny głosowe).
a tak poza tym że maż mendził cały weekend ze mam za dużo kotów i mam się połowy pozbyć to wszytko ok (szczególnie chodzi o te domowe), heheh czyli mam np. wydać do adopcji dajanę i pół ragula

wczoraj nawet wspomniał że musimy oddać psa do hotelu, skąd go braliśmy, bo on widzi ze ja jetem już fizyczne wrak (ale samo widzenie tego to jedno, zastanawiam się czy mam kiedyś po prostu zemdleć żeby uzyskać jakąś pomoc). psie odchody sprzątam ja, na spacery z rumbą chodzę ja, karmię, sprzątam przy niej- ja, smycze, szczepienia, obroże, sterylka- "sponsorem" jestem ja we własnej osobie. szkolenia psa-ja. heheh a mój mąż- robi dobry wizerunek "jestem właścicielem owczarka" i czasem weźmie ją do lasu. szalę goryczy przelał zjedzony wózek dzieci. wygryzła podgłówki w siedzeniach. więc wózek jest teraz na śmietnik nie na odsprzedanie

po tych wszystkich traumatycznych akcjach, które mi zgotował ten pies byłabym skłonna oddać go od razu jeszcze niedawno. ale teraz sama myśl o tym sprawiała mi ból. pies mnie kocha jak boga, wpatrzony we mnie jak w obraz. spuszczony w lesie na krok nie odejdzie, ufa mi, pilnuje dzieci.dzieci mogą przy niej czuć się swobodnie. pokochałam rumbę do granic możliwości. prędzej bym męża oddała
