Popytam wetów... Ale raczej nie da się tego powiązać, pomimo tolfedyny czy nospy - Mysza zgrzytała. Tyle, że wymioty wróciły dopiero dziś, oprócz antybiotyku daliśmy jej znowu metoclopramid domięśniowo, chociaż już tydzień nie musiała dostawać...
A poza tym Mysza wyglada dziś całkiem nieźle - ożywiła się jakby, sama poszła się napić, połaziła trochę. I mimo szkieletowatości i niejedzenia ma śliczną błyszczącą sierść
Zadziwiające jest to pomieszanie złych i dobrych objawów. Może jednak coś jest z przełykiem? Zrobić endoskopię? Naprawdę już nie mam pojęcia...
Już dosyć dawno zdarzało się jej zgrzytnąć zębami, po jedzeniu, owszem rzadko i tylko troszkę. Oglądałam jej dziąsła, wszystko było ładne i w porządku (wetka też oglądała), myślałam, że może kawałek suchego gdzieś się jej zahaczył... No i zlekceważyłam te objawy, tak samo jak sporadyczne wymioty, myślałam, że łapczywie je. A to już się choroba pewnie zaczynała.