No tak.
Miałam dziś pierwszy telefon w sprawie Pompka.
Nawet sensowny. O charakter były pytania.
Między innymi: czy Pompon i kwiaty doniczkowe mogą współistnieć w mieszkaniu.
Właśnie. Co odpowiedzieć?
Nie powiedziałam, że Cffaniak z Pomponem załatwiły mi większość kwiatów. Że w całości zostały tylko dwa najbardziej odporne na spadanie z wysokości i w połowie zjedzona palma. Reszta to odratowane odnóżki.
Nie powiedziałam, bo teraz, gdy jest sam, mniej interesuje się kwiatami. Pewnie dlatego, że ustawiłam w rejonach niedostępnych.
Powiedziałam, że czasem lubi podgryzać palmę, ale że gwarancji na pokojowe współistnienie dać nie mogę.
I rozmowa została zakończona.
Ale Pompon też postanowił dać odpowiedź. Swoją. Zdecydowaną.
Chwilę po tej rozmowie wchodzę do kuchni. 3/4 podłogi pokrywa ziemia, walają się nędzne szczątki zieleniny. Na samym środku, tak gdzie najwięcej ziemi, leży Pompon i łypie na mnie szelmowsko.
To
był owies dla kotków.
Cóż, wyraźnie mi pokazał, co myśli o projekcie oddania go do domu, gdzie ktoś się jakimiś kwiatkami przejmuje.
Mokra ziemia była w każdym kątku
Co z tą cholerą zrobić?