Wreszcie zmobilizowałam się i odwiedziłyśmy z Panną Marple specjalistę chirurga.
Jest źle.Uszy podleczone podawanym ogólnie antybiotykiem przestały śmierdzieć i to nas (wet i mnie) uspokoiło. Do tego info o trudnym gojeniu, komplikacjach...
A żal już było Panny Marple, bo sie naciągała po lekarzach, nacierpiała...
Dr nas przyjął, obejrzał...
Jezu, co ona ma w tych uszach
Z wierzchu fajnie, czysto; w środku - ropa i jeden brud. I smród...
Jak to dobrze, że poszłyśmy jednak na konsultacje...
Teraz mamy do piątku zapuszczać posatex (antybiotyk miejscowy), bo póki co w takim stanie operacji - mimo, ze jest konieczna - nie można zrobić.
Trzeba koniecznie wyleczyć ten straszny stan zapalny i wtedy zobaczyć, co będziemy dalej robić. Scenariuszy dalszych jest kilka, niemniej na razie wszystko będzie zależało od tego, jak pójdzie z tym leczeniem stanu zapalnego.
Bardzo proszę o pomoc finansową.
Dziś tylko wydałam 120zł na posiwey (moczu i z ucha) + 48zł na posatex.
Skarpetka Panny Marple świeci pustkami, bo opróżniło ją leczenie nerek.
Teraz znowu bardzo potrzebujemy wsparcia...