» Wto kwi 10, 2012 12:46
Re: Kotka z lasu znalazła DS u mnie. jest ok
Zbliża się druga rocznica poznania Mieci. Jest więc to okazja aby podsumować 2 lata znajomości.
Jest połowa maja 2010 roku niedzielne popołudnie na działce pojawiają się dwa czarno białe kotki. Jednym z nich jest Miecia, bardzo proludzka, na nic nie zważając wskakuje na kolana i pięknie mruczy. Dostała za to kawałki kiełbaski. Chętnie zjadła.Z oczka leje się ropka. Odprowadziła nas do samochodu i pojechaliśmy do domu. I tak się zaczęło. Co tydzień Miecia pojawiała się na działce, okazując nam wielkie przywiązanie. A ropa z oka dalej się leje. Zasiągnąłem porady weta ale co to zaleczenie na odległość kupiłem jakiś antybiotyk i podawałem przez 4 dni czerwcowego długiego weekendu. Trochę było lepiej. W ostatnią czerwcową sobotę rano Miecia jak zwykle przyszła na śniadanie. Zjadła i poszła, za kilka minut wróciła niosąc w pyszczku czarne kocię. następnie drugie trzecie i czwarte i tak z jednego kota zrobiło się 5. Kocia rodzinka mieszkała do połowy lipca kiedy to na wakacje przyjechała Sara nasz pies. Sara szybko zrobiła porządek i Miecia musiała się wyprowadziła. Widywaliśmy ją często bowiem podchodziła do płotu ale na działkę nie weszła. I tak minęło lato. Nadeszła jesień. Ropa z oczu się leje, brzuszek się zaokrąglił. Nastały pierwsze przymrozki. W pierwszą sobotę października na działce znaleźliśmy trzy martwe kocie noworodki, sądzę że były to dzieci Mieci. Jak w każdy weekend Miecia dostała śniadanko obiad i kolację ale na stołówkę przychodziło coraz więcej chętnych max 16. Miecia zawsze czekała na swoją kolej a była w kolejce ostatnia, nie potrafiła zawalczyć o swoje, poza tym coraz bardziej słabła. Pod koniec października przyszła, wskoczyła na kolana, przytuliła się do szyji, chyba chciała powiedzieć a raczej zasygnalizować jak bardzo jest chora, na mojej kurtce pojawiły się wodniste kupale. Zrodził się pomysł aby jej pomóc tylko nie wiedzieliśmy jak no bo Sara kotów nie toleruje. Zaczęła się wędrówka po internecie. i Tak trafiłem na miau. Żyjąc w nieświadomości miałem nadzieję że tutaj szybko znajdę dom dla Mieci. Pomyliłem się. Szybko zostałem uświadomiony że na pomoc nie mam co liczyć, więc co pozostało? Sytuacja bez wyjścia. Trzeba było zorganizować transporterek, pojechać do lasu, zabrać Miecię, do weta i szukać informacji na temat opieki nad kotem czytając forum. Miecia miała zostać na DT ale czy mogliśmy ją oddać w nieznane ręce?. Bardzo szybko nasz DT zamienił się w DS. Leczenie łącznie ze sterylką trwało dwa miesiące. Dzisiaj Miecia jest zdrowym kotkiem, ma wszystko co potrzeba kotu włącznie z osiatkowanym balkonem. No może nie ma tylko koleżanki swojego gatunku. Ale miała Sarę, a teraz ma Emi, której często wydaje się że jest kotem.