wątek się tak zaśniedział, że nie mogłam go znaleźć

dopiero po chwili przypomniałam sobie, że mam go w podpisie
W międzyczasie - sporo się działo.
Kotka z OIOMu ma się znakomicie, w piątek została wysterylizowana. teraz trzebaby ją przekonać, że warto mruczeć

Mam na leczeniu też Mandarynkę (obserwacja po sterylce, bo dość ciężko ją przebyła) i długowłosą Micię - u tej walczymy z uszami. Ale za kilka dni przerzucę ją z powrotem na Gersona.
Jest też nowa rudo-biała, świeżo zaszczepiona. Daje się głaskać, wzięta na ręce jest grzeczna. Ale boi sie mnie jeszcze.
No i też nowa buraska, którą ktoś wysterylizował, a następnie wyrzucił na działki. Przemiłe stworzenie, absolutny miziak.
przejęłam na leczenie długowłoso-łyse COŚ co zgarnął z ulicy mąż Aleby. Zmusiła nas do ostrych manewrów z szafką łazienkową, obecnie udało się zastawić jej drogę ucieczki na tyle skutecznie, ze wreszcie zamieszkała w postawionej dla niej budce materialowej

i znów - na rękach absolutnie spokojna, bez problemu obsługiwalna.
Berta miała kolejną kontrolę, kolejne badania. I nadal nie wiadomo dokładnie co jej jest

Ale mam ją KĄPAĆ

Mamy jakiegoś odważnego do udziału w tym przedsięwzięciu, najlepiej 2 razy w tygodniu?
Wczoraj dawałam leki Sójce (nawrót KK), ta zaczęła się drzeć jak obdzierana ze skóry, a na to Wściekła rzuciła się na mnie w jej obronie. No nie da się ukryć, że nie była łatwym przeciwnikiem

Wbiła mi się w nogę zębami i pazurami. Uprzejmie z jej strony, że nie trafiła w żadne naczynie, nerw ani staw. Obrończyni uciśnionych się znalazła...
No i złe wieści: Łapek dostał od kogoś w oko. Wrzód i zmętnienie rogówki. Po 3 dniach leczenia jest trochę lepiej, ale obawiam się, że zmętnienie pozostanie. Prosimy o kciuki, by nie było żadnych komplikacji.
I Ari choruje, bliżej nie wiadomo na co. Coś bólowego, czeka nas chyba ostra diagnostyka. Wczoraj miałam wizję babeschii, na szczęście badania raczej to wykluczają.