morelowa ma rację, bez człowieka nic by Antosiowi nie pomogło. Bez wielu ludzi - dla mnie wielką pomocą w trudnych chwilach byli Ci wszyscy, którzy tu zaglądali, radzili, pocieszali i wspierali nas finansowo

. To również dzięki Wam Antoś żyje i ma się coraz lepiej. Trochę się wzruszyłam

, bo przypomniały mi się te pierwsze ciężkie dni, kiedy nie wiedziałam, co dalej robić i ciągle tu zaglądałam...
Poza tym sam Antoś jest kotem wyjątkowym, przede wszystkim cierpliwym, ufnym, mądrym. Wszystkie zabiegi przyjmował i nadal przyjmuje z wyjątkowym spokojem, po prostu kot-filozof. Bez problemu daje pakować się do kontenerka i podróżuje. U weta protestuje bardzo rzadko. Cudo nie kot

.
alab108 pisze:Fanszeta powinnaś wstawić obok siebie zdjęcie Antosia z poczatku jego pobytu u Ciebie i zdjęcie z teraz. Bardzo proszę

Spróbuję, choć zdjęcia chyba nie oddadzą tej przemiany. Nie sfociłam obklejonego tyłeczka i brzuszka, które udało się trochę doczyścić dopiero po tygodniu. No i na zdjęciach nie widać szczękościsku, ale ja dobrze pamiętam te chwile, kiedy wetka przy mnie próbowała rozewrzeć szczękę choćby na milimetr - bez skutku. I nigdzie nie widać, jak Antoś się do mnie tulił, a mnie w uszach brzęczały słowa trzech wetów, że najlepiej byłoby go uśpić, bo nic dobrego go nie czeka. Wiem, że mówli to na podstawie wieloletniego doświadczenia, ale czasem warto nie zgodzić się nawet z uznanymi autorytetami.