gosiaa pisze:O matko, jeśli Inga ma na myśli Julę, to jest jakaś masakra.
Magda tam jest wszystko, zaczyna się od wiertarek przez myślistwo, wędkarstwo, żagle, zwierzęta, auto... a na suszarkach i odkurzaczach kończy.
Ten sklep to jakiś koszmar jest.

najpierw pomyślałam, że Jula to imię tej dziewczyny

bo wstyd się przyznać, ale dopiero jak poszła do domu, to obie z Anią stwierdziłyśmy, że głupio wyszło, ale żadna z nas nie wie, jak ona ma na imię

Nie, JULA to sklep obok Jyska, ale wydawało mi się, że tam przede wszystkim odzież robocza wszelkiego asortymentu... ooo, jest:
http://www.jula.pl - muszę zobaczyć, bo choruję na kosę spalinową...
A market chiński jest w tym samym budynku, co Komfort, po drugiej stronie parkingu od Tesco. I jest w nim też wszystko

ciuchy, buty (nawet fajne szpileczki są, w kwiatki, z takiego jakby atłasu, w różnych kolorach - chyba se nabędę na lato

), sztuczna biżuteria, naczynia, wycieraczki samochodowe, zabawki, torebki, obroże i smycze w tęczowych kolorkach (chciałam kupić Rastkowi, ale Wiesiek powiedział, że on tego do ręki nie weźmie

) - no mydło i powidło po prostu. Normalnie to fajans, ale... pewnie, że są standardy ponadczasowe za pierdyliard złotych w levi's na przykład, ale takie szmatki jak letnie bluzeczki - kupujesz za dychę, nosisz, po piątym praniu przeznaczasz na szmatę do podłogi i kupujesz następną bluzeczkę

Ile oszczędności!!! nie wydajesz na wstępie za dużo, potem nie płacisz za wodę i prąd, żeby to wyprać i wyprasować - same plusy

świat leci na łeb na szyję, niedługo będziemy chodzić w ubraniach z papieru. Makulaturowego.
AYO pisze:Rok i dwa miesiące pracowałam jako asystent techniczny w katedrze anatomii i antropologi AWF w Gdańsku.Codziennie wyciągałam z przepastnej wanny, pełnej roztworu formaliny, ćwiartki, połówki albo tylko kończyny ludków.
Dla przykładu - dolne pół małego chłopca ...
zazdraszczam

ja od dziecka miałam dziwne inklinacje. Niestety nie urodziłam się w rodzinie srającej kasą i nie było mnie stać na na uczelnię z weterynarią, ani na dobre studia medyczne, a pielęgniarką mama nie pozwoliła zostać. Mądra mama.
Oczywiście jako bachor miałam pięćset pomysłów na minutę - była m.in.
- mikrobiologia - uwielbiam wszelkie "maluszki" do tej pory, a praca z budowy komórki w podstawówce zadziwiła panią od biologii - i objętością i treścią - dziwne nie jest, skoro pisałam ją na podstawie m.in. podręcznika akademickiego od biochemii
- psychologia kryminalna rozwojowa - poprawczak znaczy się
- archeologia - nie wiem, co sobie myślałam, skoro nie cierpiałam historii

ale na swoje usprawiedliwienie mam popularność Indiany Jonesa w tym czasie

- pedagogika - ze szczególnym uwzględnieniem oligofrenopedagogiki. A teraz takich ludzi się boję

- aktorstwo - chyba ze względu na skłonności konfabulacyjne i znak zodiaku
Weterynaria była standardem wciąż się przewijającym, ale najgłębiej skrywane marzenie to anatomopatologia kryminalna. Bym se robiła takie rzeczy jak robi Brennan w "Kościach"
Jakoś dziwnie nigdy w życiu nie pomyślałam o ekonomii (zajęcia z ekonomii na moich krótkotrwałych studiach to był koszmar jakiś) czy innych tego typu marketingach i zarządzaniu... I co robię od 14 lat?
