alab108 pisze:Opowieść o Julince mnie rozbroiła

Co za spryciula

Julka to osobna historia tymczasa. Danka ją zgarnęła z osiedla Agneski jak jej dobytku nadzorowała. To TZ ją tak ochrzcił. Potem jak zwolniło sie miejsce u nas przejeliśmy małą. Walka była z Agą ostra

.
Julka jest spryciulą ale też upierdliwym namolniakiem. Doprowadzić potrafi ludzia do gorączki wręcz białej swą nieustanną chęcią miziania. Gdzie by nie siedziała, leżała to widząc na siebie skierowany wzrok już się podlizuje, wygibasy uskutecznia i oczywiście mruczy.Pcha się na ludzia, wskakuje na kark podczas gotowania i wtula we włosy... Uskutecznia między garowe sporty ekstremalne by tylko do nas sie przytulić. Staje na 2 łapinkach i opierając głowe o ramię wzdycha z lubością. A para tyłek grzeje

,że też jej nie oblazła z kudłów i na małpią się pupa nie zrobiła.
Jak leżysz masz Julkę na sobie jako kołnierz, chusteczka do nosa, gatki, skarpety...Taki koci kameleon. Jak siedzisz masz Julkę na swych kolanach. Jednocześnie jest okrutnie ciekawa. I wszędzie wejdzie nawet kosztem spierdzielenia się. Tak sie spieszy ,że odległości nie wymierzy dobrze. Potem idzie tuszując swe nieporadne kuśtykanie zadziorną miną. Ona nawet na rancie drzwi, płaskim tv potrafi spacerować i podejmować próby ucięcia drzemki.
Kocha koty, kocha ludzi, kocha denerwować nas nachalniactwem... Nie jest duża jak na swój wiek. Zgrabna sylwetka to u niej marzenie.Nożynki cienkie i długie, brzuszek wiekszy, mała głowina. Gdzieś w odległej przeszłości mamuni przodek zagapił się na egzotycznego stwora. Jula ma trójkątny pyś, wielkie oczyska zwierza żyjącego w nocy i spore radary na małym pysiu. Może była marnym prototypem wilka z Czerwonego Kaptura? Uszy by słyszeć, oczy by widzieć się wykształciły. Kończę dzień z Julką uwieszoną na mym ramieniu, zaczynam prostując omdlałe ramię z nosem kota przy policzku.