Zgadza się, ona poczuła, że żyje.Kochane słoneczko

W dodatku rozruszała towarzystwo.
Kiedyś w lecznicy ( innej) zamieszkała Panama.Żyła w strasznych warunkach, lecznicowa klatka okazała się być dla niej szczytem luksusu, nie chciała z niej wychodzić.Starałam się, aby miała tam czyściutko, powiesiłam zabawki, a ona to doceniała.Była taka porządna, niczego nie rozlewała, z kuwety nie wynosiła żwirku, no w ogóle nie trzeba było w tej klatce sprzątać.Ma cudowny domek w Krakowie z inną moją kotką, Kreską.
Kasiu, ja też je bardzo lubię, nie wyobrażam sobie, abym nie poszła ich odwiedzić.A co do Sary, to aż wierzyć się nie chce, że kotka po takich przejściach, po takim traktowaniu ( mazano jej np.pyszczek w odchodach, jadła to, co dziecko nie dokończyło, była bita

) jest taka radosna i ufna.Jak dobrze, że ją wyrzucono.Nie sądziłam, że kiedykolwiek to napiszę.